Motyw powrotu sięga w literaturze czasów starożytnych. Powrót naznaczony jest wieloma znaczeniami. Wraca się do dzieciństwa, które skrywa ból, do domu rodzinnego, do wspomnień, miejsc ukochanych, przeszłości osnutej tajemnicą… Wraca się do tego, co bliskie lub dalekie, zależy od potrzeb, zależy co nami kieruje.
Motyw powrotu znajduję w książce Izabeli Sowy „Powrót”, nie umiem się jednak doszukać jego sensu.
Główna bohaterka, trzydziestoletnia Dorotka, kojarzy się od razu z bohaterką książki Franka Bauma „Czarnoksiężnik z Krainy Oz”. Jedna i druga to małe kobietki, doskonale odnajdujące się w swojej bajce drepcząc kręte ścieżki w czerwonych pantofelkach. O ile zachowanie Dorotki Bauma możemy jakoś usprawiedliwić, to Dorotkę Sowy rozumieć jest trudno.
Dorotka rzuciła studia na ASP, pojeździła kilka lat po Europie, gdzie nauczyła się tatuować i radzić sobie sama w każdej sytuacji. Wraca do Polski, do Krakowa, w sumie nie wiadomo po co. Jest doskonale dziwaczna i zdystansowana do wszystkiego. Zaznacza wszędzie, że jest inna niż każdy, ma swój styl ubierania (taki, że nie sposób jej przegapić, gdy idzie ulicą), woli dziarać tatuaże niż realizować swój talent w bardziej artystyczny sposób, ponieważ ktoś kiedyś ją skrzywdził, postanawia się nie angażować emocjonalnie. I wszystko ładnie i pięknie. Dorotka reprezentuje niejedną trzydziestolatkę po przejściach, która chciałaby na nowo stać się małą dziewczynką, która może bawić się lalkami, a dorosłe życie i problemy zostawia gdzieś w ciemnym kącie. Czytam dalej. Myślę sobie, zaraz coś się stanie, coś wydarzy, coś zmieni. Dorotka dojrzeje, zacznie odczuwać, zacznie żyć, a nie z boku obserwować innych nie mieszając się do ich życia za bardzo.
Finał powieści rozczarowuje. Nie znajduję odpowiedzi na pytanie po co Dorotka wróciła. Nie ma happy-ednu, ani w sumie, żadnego ednu. Jest tylko smutne motto „Chcesz mieć coś na całe życie – zrób sobie tatuaż, bo z miłością różnie bywa”.
Recenzowała Magdalena Es
Izabela Sowa „Powrót”
Wydawnictwo Znak