Kiedy w 2004 roku Wielka Brytania otworzyła swoje granice dla naszych rodaków, Anglia stała się nową Ziemią Obiecaną dla Polaków. Zupełnie, jak Ameryka kiedyś. Dwa miliony ludzi (nieoficjalne dane) postanowiło opuścić swoje rodzinne strony i wyjechać za chlebem na Wyspy, tym samym zostawiając w kraju swoich małżonków, partnerów, nowo narodzone lub dorastające już dzieci, rodziny, przyjaciół, ale często też niespłacone kredyty, zajęte przez komorników nieruchomości, niedokończone domy. Przyświecał im jeden cel: zarobić, odłożyć ile się da i wrócić, za jakiś bliżej niesprecyzowany czas, do swoich bliskich i do niezałatwionych przed wyjazdem spraw. Niestety dla większości czas wielkich powrotów nigdy nie nadszedł i już raczej nie nadejdzie, mimo że wyjazd miał być „tylko na chwilę”, góra rok, może dwa.
Dla wielu wyjeżdżających z Polski ludzi zastana na Wyspach rzeczywistość okazała się jedną wielką fikcją, życiowym rozczarowaniem. Bowiem na miejscu pracodawca okazywał się wyzyskiwaczem, który wymagał pracy ponad ludzkie siły. Pracy, za którą raz płacił a raz nie. Pracy, w której nie respektuje się praw człowieka, a łamanie przepisów kodeksu pracy jest zjawiskiem nagminnym. Albo właściciel mieszkania, czy raczej wynajętego pokoju we współdzielonym z Hindusami, Turkami, Chorwatami czy Rumunami mieszkaniu, okazywał się oszustem, który bez skrupułów „kroił” krajanów na czynszu w myśl zasady: jak się nie podoba to na bruk!
Wielu wyjeżdżającym na drodze do szczęśliwego powrotu do kraju przeszkodził alkohol, na początku spożywany tylko w weekendy, a potem i w poniedziałki, wtorki, środy… Alkohol zbyt kiepskiej jakości i zdecydowanie w zbyt dużej ilości. Dlatego niektórzy z nich żyją dziś na ulicy, inni zaś starają się o przyznanie mieszkań socjalnych. Ale dla jednych i dla drugich o powrocie do Polski nie może już być mowy. Bo za co, no i z czym?
Jednak nie brakuje na Wyspach i tych, którzy zdecydowali się poświecić swoje życie i czas na aktywne pomaganie innym, tym którym nie udało się spełnić swojego angielskiego snu. Aktywnie szukają dla nich mieszkań, pracy. Pełnią tez rolę tłumaczy, psychologów czy mediatorów, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Pomagają ludziom, którym podwinęła się noga i tym, którzy nieświadomi brytyjskich realiów i bez znajomości języka angielskiego, dopiero co dobili do nowej, wyspiarskiej Ziemi Obiecanej.
Są i tacy, którym udało się odnieść w Anglii sukces. Drobni przedsiębiorcy, którzy znaleźli niszę na brytyjskim rynku i z powodzeniem ją zapełnili. Na Wyspach jest tez sporo specjalistów, Polaków, którzy codziennie rano udają się w swoich markowych garniturach do nowocześnie szklanych biurowców, a po pracy wracają do swoich ekskluzywnych mieszkań w południowo-zachodniej części Londynu. Ale o nich gazety w Wielkiej Brytanii nie piszą, wola się skupić na negatywnych skutkach otwarcia granic w 2004 roku, a wiec na fali polskich emigrantów bez grosza przy duszy.
Wciągający, dobrze napisany reportaż o ludziach, którzy zdecydowali się opuścić rodzinny kraj w poszukiwaniu lepszego jutra. Jednym udało się spełnić swój angielski sen, na innych czekało jedynie wielkie rozczarowanie. Co będzie z nimi dalej, tego nikt nie wie. Czy wrócą kiedyś do Polski? Tego też nie wiadomo. Ale jedno jest pewne: mimo, że wszyscy są Polakami, nie da się ich wrzucić do jednego worka by z lekkością i ignorancją, jak to czynią brytyjskie media, móc stwierdzić jednoznacznie że Polacy w Anglii to samo zło. Bowiem ile ludzi tyle historii do opowiedzenia.
Recenzowała Karolina Chłoń