Trzech mężczyzn. Don, Bob i Prof. Cwaniaczki, drobni oszuści, życiowi nieudacznicy, mieszkający gdzieś na prowincji w bliżej nieokreślonym czasie. Przypominają kombinujących polaczków. Każdy próbuje ugrać coś dla siebie, oczywiście małym kosztem a najlepiej sprytnym posunięciem. Dużo gadają, nie szczędzą wulgaryzmów, ale to z tego mówienia wynika? Niewiele. Zacznijmy jednak od początku. O czym mowa? Na deskach małej sceny teatru Bagatela, można podziwiać spektakl będący adaptacją sztuki Davida Mameta pt. „American Buffalo”. Napisana w 1975 roku, wystawiana na Broadwayu zdobyła sobie liczną widownię. Doczekała się nawet ekranizacji, a w role bohaterów wcielili się nie byle jacy aktorzy, bo Dustin Hoffman i Dennis Franz. Czy sztuka podbiła serca polskiego widza? Niestety niespecjalnie. Dlaczego?
Na scenie rozpościera się dość przygnębiający obraz – sklep ze starociami, w którym odbywa się dwuaktowa akcja czarnej komedii. Poznajemy głównych bohaterów: Dona – znudzonego życiem handlarza rupieciami, Boba – mało bystrego chłopca na posyłki oraz Profa – hazardzistę-frustrata. Osią akcji jest próba odzyskania sprzedanej przez Dona 5 centowej monety, tytułowej American Buffalo, która, jak domniema Don, może być jeszcze więcej warta niż 90 dolarów, które wydał na nią tajemniczy kolekcjoner. Temperatura podnosi się, kiedy Bob obserwując dom kolekcjonera zgłasza Donowi, że śledzony mężczyzna wyjechał na weekend. Mężczyźni zaczynają planować skok. Chodzi o to, by odzyskać monetę, a mówiąc wprost ukraść ją obecnemu właścicielowi. Bob nie jest zbyt pojętnym chłopcem. Wystarczyło, że wypowiedział kilka zdań, żeby widz zaczął się zastanawiać nad jego ilorazem inteligencji. Dlatego do akcji wkracza rezolutny Prof, któremu bardzo zależy, żeby Boba wykolegować ze sprawy i zająć jego miejsce – w końcu Bob przecież nie da sobie rady ze skokiem, a im miej ludzi do podziału łupu, tym lepiej. Przygotowania do kradzieży obnażają żenujący poziom bohaterów, którzy nie mając pojęcia o tym, jak dokonać włamania i nie mając pewności czy gra jest w ogóle warta świeczki, prowadzą pseudo inteligentne dyskusje niczym prawdziwi gangsterzy. Cała sytuacja pokazuje, że Don, Bob i Prof to nieporadni życiowo nieudacznicy, cwaniaczki bez przyszłości gotowi poświęcić okruchy przyjaźni tylko po to, by się wzbogacić.
I tutaj wracam do pytania dlaczego widownia niespecjalnie doceniła sztukę. Mam taką hipotezę. To dlatego, że obrazek ze sztuki mocno przypomina naszą polską rzeczywistość i nas. A przecież najtrudniej patrzy się na swoje odbicie w lustrze, szczególnie, gdy mamy coś na sumieniu.
Ja postanowiłam się z tym zmierzyć. Wam też proponuję, jeżeli macie odwagę.
Recenzowała Magdalena Skowrońska
„American Buffalo – Bizon”, David Mamet
Reżyseria Katarzyna Deszcz
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru Bagatela