To książka iście futurystyczna w formie, spirytualna w treści. Studium bólu i ewoluującej choroby. Obraz rzeczywistości widzianej oczyma człowieka, którego goni każdy dzień, podczas gdy świadomość upływającego czasu wwierca się w słowa spływające na papier.
„Gdyby nie choroba, przeoczyłbym życie. Przeszłość była złożona tylko z pracy, na resztę pozostawało niewiele czasu” – treść książki można zasadniczo odnieść wyłącznie do tego fragmentu z niej wyłuskanego, jednak bogactwo w formie nie pozwala na jej jednoznaczną i sztampową interpretację. W ostatecznym odbiorze książka Marka Adamika zachwyca bogactwem impresji targających niszczejący pod naporem choroby umysł.
Marek Adamik jest grafikiem, ukończył warszawską ASP, jest autorem ilustracji książkowych, prasowych oraz okładek. „Sensu sens” to jego literacki debiut. Wyjątkowy. Surrealistyczny. I choć to książka bardzo intymna, gruntownie rozpatrująca poszczególne stadia nieuleczalnej choroby autora, stanowi wartościową wskazówkę dla każdego z nas, a także impuls do refleksji nad celowością własnych działań.
Między wierszami czai się symbolika i surrealizm. Litery figlują na stronicach. Rozmieszczenie tekstu ściśle współgra z emocjami wyzwalanymi przez treść. A niesie ona niepokój, rozeźlenie na ciało, które znienacka potrafi odmówić posłuszeństwa i przejść w stan chorobowy. Nie do wytłumaczenia pozostaje fakt, dlaczego organizm zdrowego dotąd człowieka przestaje sprawnie funkcjonować i uniemożliwia mu czerpanie z życia garściami. Otóż, w tej niesprawiedliwości tkwi sens. Głęboki i słuszny. Dla wielu z nas choroba to moment, gdy stajemy w obliczu urody otaczającego nas świata, zaczynamy żyć pełnią życia, chwytamy dni i cieszymy się, że są. Dojmujący smutek prowadzi czytelnika przez kolejne strony książki. Ale to smutek dobry, pozwalający między wierszami odnaleźć sens w zwątpieniu i zmurszałej codzienności.
Recenzowała: Dominika Makowska
Marek Adamik, „Sensu Sens”, Wydawnictwo Sensus