„Ja sztuki nie szanuję. Ja ją kocham”- Misia Sert
Autorzy obszernej biografii nieprzeciętnej kobiety , Arthur Gold i Robert Fizdale, zabierają nas w podróż do belle epoque, czasów wojny i szalonego dwudziestolecia, łamiącego obyczajowe tabu. Burzliwe lata są tłem dla burzliwego życia Misi Sert z Godebskich – tytułowej bohaterki książki. Durzyć się w tej królowej salonów „było w dobrym tonie”. Maria Zofia Olga Zenajda Godebska szturmem zdobyła podziw artystycznej bohemy tamtych lat. Gdyby zrobić wtedy listę najbardziej wpływowych osób we Francji, zajmowałaby jedno z czołowych miejsc. Jak osoba o „powierzchownym” wykształceniu przebiła się do towarzyskiej śmietanki i intelektualnej elity, dowiemy się z lektury jej biografii, wydanej przez Wydawnictwo Muza.
Przez historię Misi jesteśmy prowadzeni powoli, dokładnie, skrupulatnie – każdy okres życia głównej bohaterki opisany jest bardzo szczegółowo. Książka pełna jest konkretów, mimo tego, że, co podkreślają autorzy, sama Misia lubiła nieraz w swoich wspomnieniach podkolorować nieco wersje wydarzeń. Nieraz odnosi się wrażenie, że czytamy po prostu kronikę jej życia ozdobioną słowami Misi, korespondencją z artystami czy po prostu opiniami o niej. Ozdobniki te są zdecydowanie najlepszą częścią książki – dzięki nim suche fakty sąsiadują z anegdotkami, przez co lektura staje się przyjemniejsza. Trzeba przyznać autorom, że wykonali olbrzymią pracę i dotarli do mnóstwa źródeł tak, aby jak najdokładniej zapoznać nas z bohaterką (co potwierdza długa bibliografia).
Choć na okładce widnieje duży napis „Kobieta, która odkryła Coco Chanel”, wątek powiązań Misi z najsłynniejszą kreatorką mody pojawi się dosyć późno – nie jest to w końcu książka o Coco. Chanel jest tylko jedną z wielu, którzy znaleźli się w otoczeniu Misi. Panią Sert na obrazach uwieczniali m.in. Toulouse-Lautrec czy Renoir, dzięki Proustowi znalazła się na kartach jednego z najsłynniejszych literackich dzieł. Cocteau, Mallarme, Valery… nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że prawie każda znacząca w owych czasach osoba miała coś wspólnego z Misią Sert. Po kilkudziesięciu stronach lektury wielkie nazwiska nie robią już na czytelniku wrażenia, niczym nadzwyczajnym nie jest np. informacja, ze Misia była świadkiem na ślubie Picassa, co może też być potraktowane jako wielki plus dla autorów biografii, dzięki którym na dobre zanurzyliśmy się w życiu towarzyskim lat tamtych czasów.
Przekonana o swojej wyjątkowości Misia naprawdę miała powody, by myśleć o sobie jako o kimś bardzo znaczącym. Intelektualna ogłada, której nabrała, pozwoliła jej przebić się, mimo trudnego dzieciństwa i przeciętnego wykształcenia. Zasługuje na uznanie nie mniejsze niż sława tych, których miała okazję w swoim życiu poznać. Przeczytanie biografii Misi może przyczynić się do wzrostu zainteresowania tą wyjątkową kobietą. Ksiażka Golda i Fizdale’a zadowoli przede wszystkich miłośników belle epoque, kochających teatr, balet, malarstwo, modę. Ale urok osobisty Misi przekonał tak wile różnych osobowości, że nie zdziwi mnie, jeśli i niemający zbyt wiele wspólnego ze sztuką zostaną uwiedzeni.
recenzowała: Maja Skowron
Arthur Gold, Robert Fizdale
„Misia Sert. Kobieta, która odkryła Coco Chanel”
Wydawnictwo Muza S.A.