Lubimy czeskie piwo, czeski humor, podoba nam się czeski język – bo przecież w naszych uszach tak zabawnie brzmi. Co dziesiąty Polak był w Pradze, a co dwudziesty kojarzy Bohumila Hrabala z Cechami. Czy wiemy coś więcej o naszych sąsiadach? Czy czytamy czeską literaturę?
Wygląda na to, że mamy sobie wiele do zarzucenia w tej materii. Książka Ludvika Vaculika – jednego z najznakomitszych czeskich pisarzy pt. „Siekiera” dopiero w tym roku doczekała się polskiego wydania. Prawie pół wieku od daty ukazania się. Wydano ją niemałym trudem – z miłości
i szacunku do wielkiej literatury. Za możliwość spotkania się z literaturą najwyższych lotów należą się podziękowania młodemu wydawnictwu – Starej Szkole.
„Siekiera” jest wielowarstwowa i złożona, że nie sposób napisać w kilku zdaniach o czym jest. Dotyka uniwersalnych tematów i wartości jakimi są rodzina, rozliczenie z przeszłością, dojrzewanie i dorastanie, konflikt pokoleń, piękno obcowania z naturą, dramat prostych ludzi podczas trudnych zmian społecznych, przemijanie wreszcie miłość.
Mimo, że w snute przez głównego bohatera wspomnienia, wplecione są zmiany systemu politycznego w ówczesnej Czechosłowacji, dzisiejszy czytelnik nie będzie miał problemu z odnalezieniem w powieści tego, co jest dla niego najważniejsze. Niezaprzeczalnym atutem Vaculika to umiejętność pisania o sprawach trudnych w bardzo zwyczajny i prosty sposób. Nie znajdziemy w „Siekierze” jawnej satyry na komunistyczny system, który omamił i zmiażdżył społeczeństwo, dotykając przede wszystkim czeską wieś. Pisarz dekonstruuje komunizm pokazując jego absurd przez pryzmat swojskich sytuacji, humoru, niejednokrotnie czarnego. Celuje w komunizm precyzyjnie niczym najostrzejsza grot.
Razem z głównym bohaterem, praskim dziennikarzem, wędrowałam do lat jego dzieciństwa, do rodzinnych Moraw, próbując połączyć różne fakty i zrozumieć jego potrzebę rozliczenia się z ojcem i z przeszłością. Jak rzadko kiedy, czytając książkę, mogłam poczuć się trochę jak mała dziewczynka, która znów jest z bratem w sadzie na grabieży jabłek i przeżywa największą przygodę swojego życia.
Wracając po latach w rodzinne strony główny bohater w taki sposób konfrontuje wspomnienia z rzeczywistością:
Tu, w świecie wymarłego narodu, jest już wyłącznie legendą to, że gdzieś mieliśmy domek pod lipami, w którym jedni byli ojcem i matką, a drudzy ich dziećmi, a koło naszej furtki chodzili na pole czy na dworzec ludzie i rozmawiali z nami, podczas gdy nieopodal w lasach płynęły potoczki, a ptaki śpiewały.
Czasem gubiłam się w meandrach wspomnień, sączonych obficie strumieniem świadomości – pierwszoosobowy narrator raz był głównym bohaterem raz jego ojcem. Jedno wspomnienie przywoływało kolejne, chronologia wydarzeń zatraciła swój sens, a czas zdawał się płynąć zupełnie na opak. Dlatego „Siekiera” jest lekturą wymagającą – nie czyta się jej szybko, mimo, że nie jest obszerna. Zmusza czytelnika do refleksji, do zadumy, jest głęboko filozoficzna i melancholijna.
Wspomnienia rodzinnych stron, w szczególności relacji z ojcem to najbardziej prawdziwe, wzruszające i szczere fragmenty, które pokazują miłość i szacunek, ale też bunt, rozczarowanie i próbę rozliczenia z naiwnym ojcem, który zaufał komunizmowi.
Zbliżałem się akurat do bramy podwórza, gdy ktoś wyjechał z niej chwiejnie na rowerze. I to był tato. Zeskoczył, upuścił rower, rzucił się ku mnie, objął mnie i wzdychał. Pachniał starym płaszczem, słomą i tytoniem, a kiedy go trzymałem, poczułem, że jest mniejszy. Po chwili odstąpił p krok i trzymał mnie na odległość ramion.
Na szczególną uwagę zasługuje język, a co za tym idzie tłumaczenie. Mogę powiedzieć: chapeau bas. Gwara, komunistyczna nowomowa, karkołomne konstrukcje zdań – wymagały od tłumacza niezwykłej pracy i talentu, bo przecież nie wystarczy wiernie przetłumaczyć, trzeba umieć oddać ducha powieści, co mam wrażenie tym razem doskonale się udało.
Kulturatka objęła patronatem medialnym książkę.
Autorka recenzji: Magdalena Skowrońska
Tytuł: Siekiera
Autor: Ludvik Vaculik
Tłumaczenie: Mirosław Śmigielski
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Data premiery: 28 września 2015 r.