
W Goffmanowskim „teatrze życia codziennego” człowiek nieustannie musi odgrywać wyznaczone role. Kiedy jednak przestajemy panować nad ogrywanym przez nas teatrem, zamiast aktorami stajemy się klaunami. Śmieszność, w którą popadamy, gdy przekraczamy tę cienką granicę uwypuklił Krzysztof Jasiński wystawiając „Rewizora” w cyrkowej arenie.
To tryptyk „Wędrowanie” według Wyspiańskiego miał ukoronować 50 lat działalności Teatru STU. Tak się jednak nie stało – jubileusz świętujemy razem z „Rewizorem” Mikołaja Gogola w parafrazie przekładowej Tadeusza Nyczka. I choć spektakl jest dużo mniej widowiskowy niż adaptacje dramatów „czwartego wieszcza” , to bardzo dobrze, że Krzysztof Jasiński nad tym wielkim „i” postanowił postawić „kropkę” w postaci „Rewizora”.
Przed tytułowym bohaterem komedii Gogola drży całe miasto. Na wieść o kontroli wszyscy zaczynają przypominać sobie swoje mniejsze i większe grzeszki: łapówki czy pijaństwo. Urzędnicy, a w szczególności naczelnik miasteczka, wiedzą, że aby pozytywnie przejść wizytę, powinni zataić wszystkie przekręty. A gdy nagle dowiadują się, że rewizor jest już w mieście, rozpoczyna się parada kłamstw i donosów.
Słynny cytat: z czego się śmiejecie, sami z siebie się śmiejecie, wypowiadany w finałowej scenie, pobrzmiewał tu od pierwszych chwil spektaklu. Stało się tak dzięki przeniesieniu sztuki do świata cyrku, w którym bohaterowie stają się karykaturami samych siebie. Zabieg był to doskonały, bo nie tylko podkreśla komiczność postaci, wydobywa całą żartobliwość samego tekstu, ale także dostarcza odbiorcom tej rozrywki samej w sobie. Wszystkie elementy spektaklu idealnie się tu ze sobą łączą: scenografia ze zjeżdżalniami czy głowami klaunów, kostiumy, charakteryzacja, a także skoczne, radosne cyrkowe melodie. Dodatkowe magiczne sztuczki i iluzjonistyczne triki wywoływały u publiczności na przemian śmiech, wstrzymany z wrażenia oddech czy dźwięczne „ooo” niosące się po widowni.
Spektakl nie stroni od politycznych wycieczek. Sam Krzysztof Jasiński na konferencji żartował, że wkrótce w Teatrze STU pojawi się „rewizor”, który kontroluje wszystkie sztuki, a Dariusz Gnatowski na scenie marzył o ośmiorniczkach, które będzie pałaszować, gdy już zostanie wysokiej rangi urzędnikiem w stolicy. Uwspółcześnienie tekstu Gogola przez Tadeusza Nyczka, sprawiło, że ta i tak już uniwersalna sztuka, stała się niezwykle aktualna i bliska nam wszystkim.
Czy bowiem na co dzień nie obserwujemy absurdów biurokracji? Czy nie czujemy się często otoczeni przez hipokryzję i obłudę? Z mediów sączą się kłamstwa, których celem jest podniesienie słupków oglądalności, politycy rozdają obietnice, tylko po to, by zyskać nasze poparcie, a nasi znajomi lajkują nam zdjęcia na Facebooku, po to by za chwilę napisać: „Cześć. Mam sprawę…”. To są reguły rządzące światem, według których gramy przecież także i my sami. Zamiast więc narzekać, warto trochę się pośmiać, ale też spuścić głowę z gorzką refleksją – bo właśnie: sami z siebie…
Dagmara Marcinek
PS. Podczas konferencji prasowej Krzysztof Jasiński mówił, że w Teatrze STU nikt nie zastanawia się ile osób było na spektaklu, tylko dlaczego trzy krzesła były puste. Z okazji 50-tych urodzin życzymy Teatrowi kolejnych lat z niemal stuprocentową frekwencją.
Rewizor
Krakowski Teatr Scena STU
tekst: Mikołaj Gogol
parafraza przekładowa: Tadeusz Nyczek
reżyseria: Krzysztof Jasiński
scenografia: Justyna Łagowska
muzyka: Janusz Grzywacz
konsultacje iluzjonistyczne: Sławomir Piestrzeniewicz
obsada: Krzysztof Piątkowski, Marcin Zacharzewski, Dariusz Gnatowski / Krzysztof Pluskota, Beata Rybotycka / Iwona Konieczkowska, Martyna Krzysztofik, Marek Litewka, Andrzej Róg, Franciszek Muła, Włodzimierz Jasiński, Wiesław Smełka, Józef Małocha