Podczas swoich wielokrotnych odwiedzin w Kijów. Centrum, warszawski Teatr Capitol zachwycił mnie spektaklami w doborowej obsadzie, pełnymi humoru i pięknej scenografii. Czy recepta ta znalazła zastosowanie również w przypadku wystawianego ostatnio „Dajcie mi tenora!”?
W jednym z hoteli w Cleveland na kilka godzin przed wystawieniem opery „Otello”, panuje gorąca atmosfera. Wszyscy oczekują przyjazdu światowej klasy tenora Tito Morelli, który ma wcielić się w tytułową rolę. Widmo tak znakomitej gwiazdy rozgrzewa nie tylko dyrektora Opery – Sandersa (Andrzej Blumenfeld), ale i jego córkę Maggie (Marta Marzęcka), która pragnie nareszcie poznać wielkiego tenora. Na swoje pięć minut liczy również asystent dyrektora – Max (Marek Kaliszuk) niespełniony śpiewak. Jak to jednak zazwyczaj bywa, nawet pomimo najszczerszych chęci i doskonałego przygotowania, coś może pójść nie tak. A jak powszechnie wiadomo, skoro może pójść źle, to na pewno pójdzie. Co więc się stanie, gdy głos, bez którego spektakl odbyć się nie może, zaniemoże? O tym musicie przekonać się sami.
W roli tytułowej wystąpił na krakowskiej scenie Olaf Lubaszenko, który świetnie sprawdził się w roli rozkapryszonego tenora. Na uznanie zasługuje również wykreowany przez wcześniej wspomnianego Marka Blumenfelda – cholerycznie usposobiony dyrektor opery. Mój szczery śmiech budziła również pełna seksapilu diva operowa (Katarzyna Skrzynecka), która nie spocznie, dopóki nie oczaruje wielkiej klasy śpiewaka swoimi wdziękami. Śpiewająco wypada również Max (Marek Kaliszuk), skromny asystent ze sporymi zdolnościami wokalnymi. Z minuty na minutę spektakl rozkręca się coraz bardziej, a widzowie zostali coraz mocniej wkręceni w zaprezentowaną intrygę. Jak to zwykle w Teatrze Capitol bywa, również i tym razem dostaliśmy piękne dekoracje. Hotelowy pokój złożony z sypialni i salonu naprawdę wygląda, jak prawdziwy. Na uznanie zasługują również stroje aktorów, doskonale podkreślające cechy charakteru każdej z postaci.
Wyreżyserowana przez Marcina Sławińskiego sztuka, oparta na scenariuszu Kena Ludwiga, zachwyciła publiczność wielu krajów. Na swoje sceny przeniosło ją ponad 200 teatrów na całym świecie. Teraz w doskonałej odsłonie bawi i Polaków. Aktorski kunszt, ciekawy pomysł i w końcu gustowne wykonanie, sprawiły, że otrzymaliśmy farsę na wysokim poziomie. „Dajcie mi tenora!” to doskonała propozycja, dla każdego miłośnika komediowych perypetii, który marzy o tym, by otrzymać nieskrępowaną porcję rozrywki po męczącym tygodniu.
Autor recenzji: Monika Matura
Teatr: Teatr Capitol
Tytuł: Dajcie mi tenora!
Reżyseria: Marcin Sławiński
Przekład: Elżbieta Woźniak
Scenografia: Joanna Pielat
Opracowanie muzyczne: Agnieszka Putkiewicz
Kostiumy: Justyna Chruślicka
Obsada: Olaf Lubaszenko,Aleksandra Grzelak, Andrzej Blumenfeld, Marek Kaliszuk, Katarzyna Skrzynecka, Marta Marzęcka, Halina Bednarz i Hiroaki Murakami.
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości: Edma.art