Na ogół jest tak, że kiedy patrzysz na katastrofę ekologiczną to o tym wiesz. Katastrofy w widoczny i wyczuwalny sposób burzą naturalny porządek. Kojarzą się ze smrodem, dymem i paskudnymi szramami na krajobrazie. Tymczasem z tym sympatycznym strumykiem wszystko było jak w najlepszym porządku. Powietrze pachniało rześko. Nad wodą śmigały jaskółki. Robiło się gorąco i ogarnęła mnie chęć przeciągnięcia stopą po gładkich kamieniach na dnie rzeki, jakby przywoływała mnie jakaś syrena. Nie było ogrodzenia ani znaków ostrzegawczych, które by mnie przed tym powstrzymywały. Musiałam sama sobie przypomnieć, że stoję nad najbardziej napromieniowaną rzeką świata. Nigdy nie widziałam bardziej urodziwej i kuszącej katastrofy, mniej zasługującej na to miano.
Przede mną leży opasłe ponad 500-stronicowe tomisko o zielonkawo-szarej, „przyciągającej” (ble) okładce. Na frontowym zdjęciu typowo industrialne widowisko. Lecz przecież, pomyślałam, czego można się spodziewać po książce o atomowych miastach i historii skrzętnie zakamuflowanych katastrof nuklearnych. Nie napisano jej dla rozrywki, chociaż lepiej aby to co przedstawia pozostało w sferze literackiej fikcji. Za dużo tu jednak niezbitych dowodów i bezpośrednich świadków zdarzeń. 78 stron bezlitosnych przypisów do tego, że to wszystko się odbyło, że sama prawda, smutne reality. 2,5 strony podziękowań dla ciurkiem wymienionych drugo i trzecioplanowych postaci: naukowców, byłych pracowników i mieszkańców, przedstawicieli różnych organizacji oraz poszkodowanych. Nie do wiary, że ludzie ludziom! Że to wszystko w imię zafałszowanej idei bezpieczeństwa narodowego i dobrobytu! I to oczywiście przy akompaniamencie tak znanych z totalitarnej polityki mniej lub bardziej wyrafinowanych metod terroru, dezinformacji, manipulacji faktami, wykluczania, przemocy i mobbingu, świadomego zatajania, ignorowania, uprzedmiatawiania, celu uświęcającego środki, snów szaleńców etc. Słowem, poruszająca historia o wątkach kryminalnych, naukowych, socjalnych, psychologicznych, ekonomicznych, politycznych w których każdy mógłby stanowić osobny, równie szokujący reportaż.
Oto mamy przed sobą obraz dwóch połączonych niewidzialną nicią sielankowych (w pierwszym odbiorze) miast na równoległych krańcach pracowicie i celowo odizolowanych od reszty świata: Uralski Oziorsk (ZSRR) i Richland w stanie Waszyngton (USA). Te główne kombinaty produkujące broń masowego rażenia stają się tragiczną ofiarą atomowego wyścigu zbrojeń XX w. dwóch niewzruszonych bogów. Miejscowości zniewolone przez bezkompromisową machinę złożoną z biznesmenów, polityków, lekarzy, naukowców i inżynierów, którzy na rozkaz władzy w szaleńczym tempie produkują pluton doprowadzając do gorszego niż w Czarnobylu skażenia środowiska. A dzieje się to w jeszcze bardziej porażającej niż sama głowica nuklearna otoczce naiwnej wiary w uzdrawiającą moc postępu nauki, zatajaniu niebezpieczeństw, ignorowaniu wszelkich zasad bezpieczeństwa i świadomym NIE-informowaniu opinii publicznej a przede wszystkim najbardziej narażonych szeregowych pracowników fabryk i mieszkańców skażonych okolic o śmiertelnych skutkach obcowania z odpadami radioaktywnymi. Co więcej, niezliczona rzesza ludzi do dziś zmaga się z efektami tego masowego eksperymentu nuklearnego prowadzonego na ich własnych organizmach i na organizmach ich bliskich (Sic! W najbardziej skażonych po dziś dzień okolicach Uralu ciągle mieszkają rodziny!). Ludzie to nie koniec listy, eksperyment objął powietrze, którym oddychali, wodę, którą pili i w której się kąpali, ziemię, którą uprawiali i która ich karmiła oraz zwierzęta, które hodowali. Na końcu listy jest przyszłość, bowiem skutki te zapisały w się ludzkim DNA i nadal tkwią w środowisku. Przez jakieś najbliższe dwieście lat. Może dłużej. Nie wiadomo.
Kończąc, książka tak ważna, jak ważny dla każdego z nas jest dziś temat zdrowia, ryzyka i bezpieczeństwa. Autorka podkreśla istotę tych kwestii w wymownym opisach, wywiadach i analizach. Dostarcza wiele cennej wiedzy. Uświadamia, że ten problem dotyka nas wszystkich, żyjących tu i teraz w nie zawsze uświadomionych (czy upublicznionych) zagrożeniach. Wreszcie stawia pytanie o to, czy wśród różnych praw, których domagamy się jako obywatele, jest wciąż miejsce na to podstawowe – prawo do własnej biologii…
Recenzowała: Sylwia Lewińska
Autor: Kate Brown
Tytuł: Plutopia. Atomowe miasta i nieznane katastrofy nuklearne
Wydawnictwo: Czarne
Premiera: 3 sierpnia 2016 .