Wtorkowy, zimny wieczór w Krakowie uświetnił koncert Zbigniewa Wodeckiego wraz z akompaniującym mu zespołem Mitch&Mitch. Bilety wyprzedane na długo przed planowanym koncertem napawały optymizmem, że na scenie zobaczymy legendę polskiej muzyki, która w świetnym stylu wykona swoje przeboje, te znane szerokiej publiczności jak i mniej: „Rzuć to wszystko, co złe”, „Panny mego dziadka” czy „Posłuchaj mnie spokojnie”.
Historia spotkania Wodeckiego i Mitchów jest długa ale i prosta. Na początku spotkali się zupełnie przypadkowo, a potem na specjalne zaproszenie OFF Festivalu. Przestudiowali i nagrali raz jeszcze zapomnianą płytę Zbigniewa z 1976 roku.
Parę minut po godzinie 19 ze sceny słychać nieśmiertelne „Opowiadaj mi tak” potocznie zwane „Słoneczkiem.” Wodecki w swoim żywiole: czaruje głosem i eleganckim wyglądem. Całość dopieszczają instrumenty orkiestry: skrzypce, bębny, gitara, gitara basowa, trąbka, puzon a nawet…wibrafon. Muzycy, choć z różnych pokoleń, znaleźli złoty środek. Mając przy sobie tak wybitnego artystę, nie trzeba wiele by stworzyć arcydzieło i zachwycić publiczność. A jednak czegoś mi tutaj zabrakło. Czegoś prostego, od siebie, kilku słów na „dzień dobry” i paru na „do widzenia”. Oczekiwałam zbyt wiele? Widzowie chłoną słowa ze sceny, chcą mieć poczucie, że przyszli tutaj dla kogoś, pragną by ktoś ich zaczarował, zabawił, zagadał. Muzycznie koncert rewelacja. Zaprezentowano m.in.: Rzuć to wszystko co złe, Panny mego dziadka, Wieczór już i Opowiadaj mi tak. Muzycy często zamieniali się miejscami, by pokazać swoją multiinstrumentalność, czego można również pozazdrościć samemu mistrzowi – skrzypce, trąbka, instrumenty klawiszowe, śpiew! Wizualnie jednak koncert miał dla mnie wiele uchybień: od samej organizacji, a właściwie jej braku na scenie – muzycy dosłownie biegali po niej (a może tak to miało wyglądać?), brak wspomnianego wcześniej przywitania się z publicznością i kontaktu w ciągu koncertu, aż po bose stopy jednej z chórzystek. Rozumiem, że stanie w butach na obcasie przez 2 godziny może być męczące, ale nie jesteśmy na przedstawieniu dla szkoły podstawowej. Innym uchybieniem, ale już nie z winy artysty, było słabe wygłuszenie czy też nagłośnienie sali. Siedząc na jednym z bocznych balkonów czułam, że nie wszystkie dźwięki dobiegają do mnie w takiej formie, w jakiej powinny. Może warto było sprzedać mniej biletów, ale usadzić gości w dogodnych miejscach?
Całość oceniam na czwórkę z plusem, Zbigniew Wodecki jest dla mnie legendą wokalną i spełnił moje oczekiwania w tym zakresie. Pokazuje, że mając trochę więcej wiosen da się zaśpiewać bez playbacku i modulatorów głosu, a przy akompaniamencie chóru i orkiestry brzmi jeszcze bardziej elektryzująco. „Pszczółki Mai” nie było. Wielki smuteczek 🙂
Autor recenzji: Karolina Futyma
Zespół: Zbigniew Wodecki i Mitch&Mitch
Data: 19.10.2016 r.
Miejsce: ICE Congress Centre, ul. M.Konopnickiej, Kraków