Debiutujący Petr Kazda i Tomas Weinreb mieli w swojej nowej czesko-polsko-słowackiej korprodukcji duże pole do popisu. Biografia Olgi Hepnarowej, która 10 lipca 1973 roku dużą ciężarówką wjechała w 20-sto osobową grupę ludzi, czekających na autobus w centrum dawnej Czechosłowacji i tym samym zabiła 8 z nich, wzbudzała i nadal wzbudza ciekawość. Tym bardziej, że za ten czyn, jako ostatnia kobieta w historii, została skazana na karę śmierci.
Bohaterka filmu, o której nie jeden już co nieco słyszał, była tematem badań wielu psychiatrów, a jednak mimo wszystko zepchnięta została na dalszy plan historii. Michalina Olszańska, która wcieliła się w postać nieżyjącej już od prawie pół wieku Olgi Hepnarovej, poradziła sobie doskonale i to właśnie dzięki niej warto ten film obejrzeć. 24-letnia polska aktorka znana z roli Złotej Syreny w musicalowych „Córkach dancingu” czy równie ciekawej postaci Romy Malinowskiej w „Piąte: nie odchodź”, tutaj wzeszła na wyżyny swojego aktorstwa i nie tylko znakomicie odegrała nieprzystającą do ówczesnego świata, zagubioną i nieradzącą sobie ze swoim życiem Hepnarovą, ale też jednym subtelnym spojrzeniem potrafiła odmalować cały kalejdoskop emocji. Filigranowa sylwetka, krótkie, ciemne włosy z grzyweczką przypominającą trend pin-up, a do tego męskie, dość zniszczone stroje, doskonale ze sobą współgrały i przywodziły na myśl pytanie – kim jest ta dziwna, piękna dziewczyna, zachowująca się jak chłopak, a mimo to mająca w sobie tyle filuterności? Podczas niejednokrotnych i długich zbliżeń na jej twarz, mogliśmy spojrzeć Michalinie prosto w oczy i dostrzec w nich mroczną tajemnicę, którą zapewne odnajdywali również bliscy Hepnarovej. Jak widać Olszańska dobrze czuje się w rolach ekstremalnych i wymagających poświęceń, gdyż zagranie kontrowersyjnej Olgi Hepnarovej bez wątpienia było nie lada wyzwaniem.
Jednak oprócz grającej główną rolę intrygującej aktorki, niewiele może przypaść w tym filmie do gustu. Scenariusz, którym zajmowali się podobnie jak reżyserią Kazda i Weinreb, pozostawia wiele do życzenia. Interpretacja chaotycznie przedstawionej biografii tej niejednoznacznej kobiety, widzowi, który przed seansem nie zerknął do źródeł i nie poczytał nic na jej temat, może sprawić kłopot. Tym bardziej, że reżyserzy niejako narzucają nam swój trop analityczny. Według nich, przyczyną psychicznego spaczenia Olgi Hepnarovej były jej niezaspokojone skłonności lesbijskie. Wielokrotnie uraczają nas scenami erotycznymi w których, choć Olga była prowodyrką, nie zdołała zatrzymać przy sobie żadnej kobiety. Sceny te są niekiedy też dość niezrozumiałe. Bo czy w tamtych czasach wystarczyło iść do pierwszego lepszego klubu i spojrzeć znacząco na kobietę, by ta rzuciła się w ramiona innej i bez słowa się z nią przespała? Może to funkcjonuje do teraz i wszystkie poszukujące doznań lesbijki trzeba wysłać do Pragi? To uproszczenie dotyczy również scen czysto seksualnych. Niestety, prócz tego, że miło patrzyło się na piękną, aczkolwiek dość rachityczną Olszańską, nie były one jakoś nadzwyczajnie przejmujące.
Reżyserzy, choć w ogólnym zarysie ukazali relacje Hepnarovej z najbliższą rodziną i jej kontakty z rówieśnikami, uznali, że nie były one najistotniejsze w kształtowaniu się jej osobowości. Owszem, wiemy, że Hepnarova pochodziła z szanowanej rodziny – jej matka była dentystką, a ojciec pracował w banku. Ale, gdy w wieku 13 lat bezskutecznie próbowała popełnić samobójstwo, owa matka powiedziała, że nawet do tego jest za słaba i brakuje jej silnej woli. Olga czuła się niedoceniana i odtrącona, dostrzegała, że rodzice faworyzują jej siostrę, a ją traktują jak kulę u nogi. W końcu przysparzała im nie mało kłopotów. Już jako nastolatkę wysłano ją do szpitala psychiatrycznego, gdzie znęcały się nad nią inne pacjentki. Nikomu się jednak do tego nie przyznała, a po wyjściu ze szpitala postanowiła jeszcze bardziej zamknąć się w swoim hermetycznym świecie. Wyprowadziła się z domu do małej chatki pod miastem i imała się różnych prac, by zarobić na życie. W końcu zdała wymarzony kurs i została kierowcą.
Świat Hepnarovej epatował melancholią i depresyjnością. Nieustannie widzimy ją z papierosem w ręku, z narkotycznym spojrzeniem obserwuje świat, którego nienawidzi i nie przestaje myśleć o śmierci. Próby dostania się do szpitala psychiatrycznego nie przynoszą rezultatów, lekarze przepisują jej kolejne tabletki i nie widzą potrzeby w leczeniu szpitalnym. Hepnarova zresztą po recepty chodzi do matki, która nie chcąc doprowadzić do skandalu i by uciszyć wzburzoną córkę, wypisuje jej wszystko, co zechce. Ten brak zainteresowania zarówno ze strony rodziny, jak i lekarzy, wydaje się widzowi dość sztucznie skonstruowany. Szczególnie rozmowy z lekarzami są tu nienaturalne i wyglądają, jakby tworzył je laik, nie mający żadnej styczności z tym światem.
Trzeba też dodać, że Hepnarova, pomimo swoich problemów psychicznych, dużo czytała i była nadzwyczaj inteligentną osobą. W jednej ze scen, na korytarzu w szpitalu psychiatrycznym, trzymała książkę Grahama Greene’a „Spokojny Amerykanin” i zastanawiała się nad dość ciekawym i najlepiej opisującym jej stan, fragmentem – o tym, że tak naprawdę żaden człowiek nie jest w stanie zrozumieć drugiego człowieka, że nawet najbliżsi są skazani na niepowodzenie. Olga była świadoma swojej odmienności, siebie postrzegała jako kogoś wyjątkowego i właśnie dlatego nie przystającego do rzeczywistości, w jakiej przyszło jej żyć. Tak bardzo czuła się skrzywdzona, że w końcu postanowiła zemścić się za wszystkie upokorzenia, których doznała, na innych ludziach. Przed dokonaniem długo opracowywanego morderstwa wysłała do kilku gazet list, który miał wyjaśniać jej motywy.
„Oto moja spowiedź. Ja, Olga Hepnarova, ofiara waszego bestialstwa, skazuję was na karę śmierci przez przejechanie, a ogłaszam, że za moje życie jest X ludzi mało…„
„Jestem psychopatką, ale oświeconą. Pewnego dnia zapłacicie za swój śmiech i moje łzy.„
Scena morderstwa na jednej z praskich uliczek, choć tak długo przeze mnie wyczekiwana, niestety rozczarowała mnie najbardziej. Rozumiem, że reżyserom nie chodziło o ukazanie drastycznie poturbowanych ciał przechodniów, pewnie też, przynajmniej w moim mniemaniu, aż tak bardzo poturbowane nie były. Ale mimo wszystko brakowało mi w tym momencie dramaturgii. Była to przecież najważniejsza chwila w życiu Hepnarovej, planowała ją miesiącami, wierzyła, że dzięki temu zdobędzie choć niewielką część zadośćuczynienia za swoje cierpienie. Myślała, że odpowiednie nagłośnienie tej sprawy pomoże też innym, takim jak ona – jak to nazwała Olga stojąc przed sądem – prügelknabe, czyli chłopcom do bicia.
Reżyserzy zbagatelizowali nie tylko biografię tej antagonistki, ale też jej poglądy. Z tak interesującą psychiką można byłoby stworzyć naprawdę dobry film, a prócz znakomicie wykreowanej przez Olszańską Hepnarovej i zdjęć Adama Sikory, nie ma tu nic, czym można byłoby się zachwycić. Do studium mrocznej psychiki niestety reżyserzy jeszcze nie dojrzali.
Autorka recenzji: Diana Kaczor
Reżyseria i scenariusz: Petr Kazda i Tomáš Weinreb
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Produkcja: Czechy, Francja, Polska, Słowacja
Premiera: 13 stycznia 2017 (Polska), 11 lutego 2016 (świat)
Obejrzane dzięki uprzejmości Kina Ars.