Rzecz o relacjach, różnych osobowościach, człowieku niecierpliwie wyczekującym na to, aż ktoś podniesie słuchawkę w budce telefonicznej znajdującej się na pustyni. Rzecz również o tym, jak w przestrzeń naszego życia wtargnęła cyfryzacja – która pozwoliła nam całkowicie strywializować codzienne, telefoniczne rozmowy. O samotności. Oraz o pragnieniu bliskości.
Otwarta formuła spektaklu „Książka telefoniczna”, który utrzymuje się na Nowej Scenie Narodowego Teatru Starego im. Heleny Modrzejewskiej od niespełna roku, sprzyja improwizacji. Zaczęło się zgoła niespodziewanie – projekt, zakładający angażowanie w przebieg tej teatralnej wariacji publiczności, wymknął się spod kontroli już w pierwszych minutach. Intryga uknuta przez dwie gimnazjalistki, w której jedna symulowała chorobę, a druga lękliwym głosem informowała o tym – telefonicznie, rzecz jasna – aktora na scenie, wprawiła artystów w niemały przestrach, co najprawdopodobniej wytrąciło ich z równowagi, której nie odzyskali już do końca przedstawienia.
Sceneria: wiszące od sufitu kable, „norka” jednego z aktorów, „stołki” w postaci związanych białym sznurkiem księgi abonentów. Tłem: rdzawobrązowa draperia na ścianie. Oraz oni i ich rekwizyty: czworo aktorów, którzy nadaremnie usiłowali przenieść widzów w świat minionej epoki – kiedy aparaty miały kable, pokrętła z cyframi, a za spis numerów z całej Polski służyły grube, niegdyś znajdujące się w każdym domu tytułowe książki telefoniczne.
Reżyserowany przez Michała Buszewicza spektakl, po rozpaczliwej dywersji nastolatek, usiłujących zwrócić uwagę przystojnego aktora, rozpoczął się od wypowiedzenia instrukcji obsługi telefonów, spośród których bodaj pięć znalazło się wśród publiczności. Młody wiek części spektatorów nieco rozchwiał i tak już nieregularną i stricte epizodyczną formułę przedstawienia. Z rozbawieniem, co było chwilowo ciekawsze od rozemocjonowanej egzaltacji bohaterki, która dzwoniła do przyjaciela, obserwowałem młodzieńca, który z trudem usiłował się dodzwonić na scenę, zapewne po to, aby „wykręcić” jakiś śmieszny żart zgromadzonym w sali Nowej Sceny. Na szczęście nie słuchał ekspozycji dość uważnie, rekwizyt minionej epoki, podłączony przewodem do gniazdka elektrycznego, okazał się niezwyciężony.
W wielu wyrażonych na temat „Książki telefonicznej” opiniach i głosach najsilniejszy jest ten, o powrocie w czasy bezpowrotnie minione, kiedy człowiek mógł być za słuchawką telefonu całkowicie anonimowy. Jeden z aktorów wykręca numer, po czym zapytuje: „Dzień dobry, czy to telefon dla tych, którzy chcieliby być kimś innym? Mówi Napoleon Bonaparte!”. Ale ta ciekawa metafora zagubienia osobowości nie jest źródłem ani motywem prowadzącym do konkretnej konkluzji – Napoleonowi mieszają się jaźni, na chwilę stanie się Zenonem Kowalskim, później Cezarem. I scena minie, jakby na siłę zbudowana, bez głębi. Kto argumentuje, że „kiedyś można było pozostać anonimowym” – czy nie wie o istnieniu Internetu lub stojących jeszcze gdzieniegdzie budkach telefonicznych?
W pewnym momencie jeden z aktorów, zasiadających na scenie w oliwkowo zielonych spodniach na szelkach, rozpoczyna monolog o specyfice strumienia świadomości, zbliżonego do rozprawy na temat relacji interpersonalnych, które – jak podkreślał – nie blakną mimo niebagatelnej odległości dzielących kochające się osoby. Po czym z hukiem odkłada słuchawkę.
Był w tym genialny. Najlepsza scena spektaklu, punkt kulminacyjny. Szkoda, że jego zaśpiewna intonacja nie poniosła przedstawienia w jakiś nowy, bardziej uporządkowany i głębszy sens. Nie pozwolono jej nawet wybrzmieć najdonioślejszym teatralnym gestem – ciszą.
Mało wyrafinowana, niedopracowana i zagrana bez wirtuozerii inscenizacja nie okazała się źródłem nostalgii lub ewokacją wspomnień. Zakończyła się tak, jak się rozpoczęła – mimochodem, bez wyrazu, który czyni spotkanie w teatrze wydarzeniem niemalże duchowym. Pozostała na płaszczyźnie dosłownej, niewypowiedziana dosadnie.
Autor recenzji: Marcin Byrski
Teatr: Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej
Tytuł: „Książka telefoniczna”
Reżyseria: Michał Buszewicz
Scenografia: Marta Kuliga
Obsada: Paulina Puślednik, Zbigniew Kosowski, Błażej Peszek, Maciej Charyton
Kostiumy: Marta Kuliga
Muzyka: Krzysztof Chodkiewicz
Data premiery: 19 marca 2016 r.
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej