„Butterfly Kisses”, zrealizowany w Londynie przez polskiego reżysera Rafała Kapelińskiego, autora m.in. krótkometrażowego filmu „Emilka płacze” (2006), na tegorocznych Berlinalach okrzyknięty został „elektryzującym debiutem” i nagrodzony Kryształowym Niedźwiedziem. Czy równie dobrze powiedzie mu się na konkursie „Wytyczanie drogi” Festiwalu Netia Off Camera?
Ten czarno-biały obraz przedstawia krótką, jakby wyrwaną z kontekstu opowieść o życiu brytyjskiej młodzieży. I podobnie jak film, nie jest ona kolorowa. Poznajemy kilku młodych, dojrzewających chłopców, którzy na pierwszy rzut oka wydają się być zupełnie zwyczajni. Przez brak jakiegokolwiek pomysłu na spędzanie wolnego czasu, włóczą się po mieście, grają w bilard, a między czasie opowiadają sobie o fantazjach erotycznych. Można by rzec, że jest to jedyny temat, który podczas swoich długich rozmów chcieliby poruszać. Wymieniają się doświadczeniami, których w głównej mierze brak i oglądając filmy pornograficzne wypytują, kto ile razy tego dnia zrobił sobie dobrze. Obserwując każdą osiedlową dziewczynę zastanawiają się, czy poszłaby z nimi do łóżka i spełniła ich oczekiwania. A podczas tych wielogodzinnych dysput piją browar za browarem, nie odmawiając sobie też jointów czy twardszych narkotyków. Czyżbyśmy mieli do czynienia z marginesem społecznym? Nie, bowiem wśród tych rzezimieszków jest Jake – wrażliwy i zamknięty w sobie chłopiec, który nie pasuje do reszty swoich kolegów. W wolnych chwilach opiekuje się dziećmi sąsiadów, z zapałem przygląda się otaczającemu światu i wygląda na dość inteligentnego. Czy ta niewinność to tylko pozory?
Akcja filmu prze do przodu zatrważająco pomału. Dokładnie poznajemy codzienność londyńskich bloków południowej dzielnicy Stockwell i zwyczaje grupki przyjaciół, które do zbyt interesujących nie należą. I choć kadry są hipnotyczne, ani fabuła, ani dialogi nie są w stanie przykuć naszej uwagi. Przynajmniej do pewnego momentu. W drugiej połowie filmu, pomiędzy jednym a drugim ziewnięciem, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że ten Kapeliński to chyba specjalnie chciał wyciszyć naszą czujność, byśmy pod koniec mogli się nieźle zdziwić. Bowiem nasz ulubieniec, Jake, zaczyna zachowywać się coraz dziwniej. Nie wysyła jakichś szczególnie czytelnych sygnałów, ale uważny widz dostrzeże jego dziwne spojrzenia kierowane w stronę małej dziewczynki z sąsiedztwa. Przyglądając się mu coraz uważniej zaczynamy zdawać sobie sprawę, że żyje on pomiędzy dwoma światami – w przestrzeni, z której nie potrafi się wydostać. Z jednej strony jest to świat jego kolegów, zajmujących się głównie „męskimi” sprawami, takimi jak podwórkowe bijatyki czy wyrywanie fajnych lasek, z drugiej zaś czuje coraz większy pociąg do małej dziewczynki, co spędza mu sen z powiek. A do tego poznaje Zarę, ładną nastolatkę, którą chce przelecieć każdy z jego kumpli. I choć ma u niej niewielkie szanse próbuje swoich sił – może akurat się uda? Kto by pomyślał, że to właśnie przez Zarę dojdzie do tragedii? Jake’owi wystarczył jeden impuls, zranione ego, by wreszcie zrobić to, czego pragnął od zawsze, a co spychał do najmroczniejszych zakamarków swojej podświadomości.
„Butterfly Kisses” porusza problem bardzo trudny, bo dotyczący jednego z najgorszych wynaturzeń – pedofilii. Reżyser jednak nie uracza nas mnóstwem naturalistycznych i zarazem kontrowersyjnych obrazów, które miałyby wywołać nasze oburzenie, ale poprzez wyciszenie, subtelną muzykę Nathana W. Kleina, zbudowanie niezwykłego, hipnotyzującego klimatu i czarno-białe zdjęcia, wprowadza nas w stan swoistej melancholii. Oszczędność środków wyrazu potęguje tu wizualną elegancję i depresyjny nastrój. Obserwujemy brutalne pożegnanie z młodością uczuciowego dotąd chłopca, widzimy, jak pierwszy etap jego życia zamienia się w potworną bajkę. A to wszystko na własne życzenie. Budzące się w nim złe pożądliwości wygrały – czy mógł temu zapobiec? Kapeliński nie ocenia i nam również nie sugeruje, byśmy do oceny przystępowali. Bo w świecie Jake’a nic nie jest oczywiste, nic nie jest proste i łatwe do rozwiązania. Jego świat, tak jak przedstawił to reżyser, to klisza pełna czarno-białych zdjęć.
Po obejrzeniu najnowszego filmu Rafała Kapelińskiego możemy być pewni, że mimo tematu, jaki ten film porusza, nie jest on nastawiony ani na tanią sensację, ani usilne łamanie tabu. Kapeliński nikogo ani nie oskarża, ani nie broni, niczego też nie wyjaśnia. Może w ogóle nie chodzi mu o przedstawienie przyczyn i skutków, a jedynie opowieść o tym, jak trudno w dzisiejszym świecie wygrać walkę z pokusami, tymi złymi i tymi jeszcze gorszymi.
Autorka recenzji: Diana Kaczor
Tytuł: Butterfly Kisses
Reżyseria: Rafał Kapeliński
Scenariusz: Greer Ellison
Produkcja: Wielka Brytania
Premiera: 12 maja 2017 (Polska), 11 lutego 2017 (świat)