Fotografie, będące powszechnie uważane za najlepszy środek lokomocji w podróżach do przeszłości, bynajmniej nie są wcale jedynymi nośnikami i wyzwalaczami wspomnień. Choć może na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy, przedmioty codziennego użytku, stałe elementy krajobrazu, czy wreszcie miejsca, są równie doskonałą pamięcią historii naszego życia. Co po latach odczytamy z naszych osobistych przedmiotów? Co powie nam o nas samych nasz dom?
Jenny Eclair wykorzystując bardzo oryginalny pomysł opowiadania historii za pomocą wspomnień ukrytych w pomieszczeniach, prowadzi czytelnika w przeszłość sędziwej już dziś Edwiny, która wybierając się w podróż po własnym, wielkim, zapuszczonym domu, ogląda i przeżywa po raz drugi swoje życie. Wyprawa po wszystkich, już dawno nieużywanych i nieodwiedzanych przez starą, samotną wdowę pomieszczeniach, wymuszona została przez podjętą wreszcie decyzję o sprzedaży swojej okazałej rezydencji. Otwarcie wraz z agentem nieruchomości każdych kolejnych drzwi następnego pomieszczenia, uwalnia emocje, wspomnienia, które uwięzione przez lata w pokojach, z tym większą mocą zalewają teraz świadomość Edwiny. Co tu się zdarzyło, jakie wydarzenia rozegrały się w tych czterech ścianach, że z młodej, szczęśliwej, utalentowanej artystki, kochającej swojego wspaniałego męża i dwójkę dzieci, bohaterka zamieniła się w samotną, smutną staruszkę, żyjącą w zaniedbanym domu, którego każdy kąt zieje rozpaczą i nierozwiązanymi krzywdami? I co do tego wszystkiego ma klątwa rodziny Treadaway?
„Coraz większa część domu pozostaje niewykorzystana – do niektórych pokojów Edwina nie zaglądała już od miesięcy. Może powinna sobie zafundować wycieczkę z przewodnikiem, zobaczyłaby swój dom oczami kogoś innego, a może nadszedł czas, by go sprzedać (…) – nie chce być dłużej więźniem własnej przeszłości” (fragment książki)
Szczęśliwe chwile i tragiczne momenty, najukochańsi ludzie, którzy odeszli już z życia bohaterki, odkrywani są przed czytelnikiem powoli i niespiesznie. Momentami tempo to powoduje wręcz wrażenie, że słuchamy rozwlekłych monologowych opowieści, tak charakterystycznych i bez końca snutych przez starszych ludzi.
Fabuła, choć leniwa, to jednak dość wciągająca bo bardzo życiowa, przedstawiona jest czterogłosem, z czterech różnych perspektyw. Czwórka bohaterów opowiada o tych samych sytuacjach, odsłaniając jednak nieodkryte przez przedmówców fakty i wnosząc charakterystyczne wyłącznie dla swojej postaci emocje, refleksje i własne interpretacje tych samych wydarzeń. Autorka już na samym początku udowadnia nam, że dana sytuacja czy obraz dla każdego może mieć zupełnie inne znaczenie. Przedstawiając sprawę na przykładzie totalnie różnych spojrzeń na stary, wiekowy dom (przez staruszkę oglądany pod pryzmatem całej ferii wspomnień, dla agenta nieruchomości będącym po prostu „nieruchomością z potencjałem”, którą trzeba szybko sprzedać), ukazuje nam już mniej dosłowne i oczywiste skutki nakładania własnej interpretacji wydarzeń i nie branie pod uwagi innych perspektyw, spojrzeń i uczuć.
Choć pomysł na opowieść bardzo mi się podobał i z dużym zainteresowaniem podjęłam się lektury oferującej czytanie przeszłości z przedmiotów i kątów domu zamieszkałego przez bohaterkę niezmiennie od kilkudziesięciu lat, styl pisania, wolna akcja i to nienazwane „coś” sprawiło, że książkę momentami po prostu męczyłam.
„Przeprowadzka” będąca opowieścią o urokach i niebezpieczeństwach szalonej młodości, starzeniu się, nieuchronnych zmianach w życiu na które nie mamy wpływu, utracie złudzeń, czy ciężkim temacie rozwodu i jego konsekwencji na dalsze życie dzieci, oferuje wiele interesujących refleksji w zamian za wiele cierpliwości i spokoju w czytaniu. Choć opowiada o uniwersalnych prawdach naszej codzienności, bynajmniej nie jest przeznaczona dla wszystkich czytelników.
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Autor: Jenny Eclair
Tłumaczenie: Tomasz Kłoszewski
Tytuł: Przeprowadzka
Premiera: 8 listopad 2017
Wydawnictwo: W.A.B