17-go czerwca była ostatnia szansa w tym sezonie, by zobaczyć „Wiedźmy” Krzysztofa Jasińskiego na Scenie STU i tym bardziej cieszę się, że stanowiłam część publiczności. Spektakl okazał się podsumowaniem pracy reżysera z tekstami Williama Szekspira. „Miszmasz”, czyli to, co mogłoby wydawać się zagrożeniem dla spektaklu, okazało się według mnie jego największym atutem.
„Wiedźmy” miały premierę 21 stycznia br i od początku budziły mieszane uczucia. Zarzucano Jasińskiemu wybiórczość i nadinterpretację tekstów Stratfordczyka, poszukiwanie wspólnego mianownika dla różnych historii, błędy w obsadzie, kiczowatą aranżację. Prawdą jest, że cała koncepcja spektaklu wymagała zarówno od twórców, widzów jak i recenzentów „oczytania” w dziedzinie dramatów i komedii Williama Szekspira, jak i umiejętności wychwycenia tego, co może je łączyć. Spektakl rozpoczął się wkroczeniem trzech Wiedźm, a raczej wyświetleniem ich projekcji na jednej ze ścian. Chociaż postaci Wiedźm występują w „Makbecie”, u Jasińskiego są uosobieniem trzech córek króla Leara: Kordelii, Goneryli i Regany. I mamy preludium do kolejnych postaci kobiecych – Julii, Ofelii, Desdemony, Lady Makbet, Hekate, Anny. Ale są także postaci męskie, kobiece odpowiedniki – Romeo, Hamlet, Otello, Makbet, Klaudiusz, Ryszard III. Nad porządkiem ich wkraczania na scenę czuwa Prospero, który „wyczarowuje” odpowiedni klimat i scenografię. Może także i on „odczarowuje” schematyczne charaktery, czyniąc na przykład z Julii wampa, a z Hamleta racjonalistę? Osobowości i ich doświadczenia przenikają się, czyniąc, jak określił sam reżyser „sztafetę wcieleń”, a jest to spotęgowane obsadzeniem aktorów w różnych, następujących po sobie karmicznych ciągach. A to jeszcze nie koniec mieszanki – Jasiński skonfrontował tragedie i komedie, wprowadzając nieco groteskowy nastrój. Warto dodać, że forma spektaklu jest nowoczesna, o czym świadczą wykorzystane techniki multimedialne, głośna muzyka i stroje. „Wiedźmy” wyglądają demonicznie, mrocznie, trochę gotycko. Ale kto w istocie nimi jest? Twórcy spektaklu dali do zrozumienia, że stereotypowe postrzeganie wiedźm wyłącznie jako złowieszczych, budzących grozę ale i fascynujących kobiet jest dużym uproszczeniem. Owszem – kobiety u Szekspira właśnie takie są, lecz czy można tak powiedzieć również o mężczyznach? Jasiński udowadnia, że wiedźmi charakter nie jest zarezerwowany wyłącznie dla jednej płci. Przejawia się on w wielu sytuacjach, jest dziedziczony, dominuje nad daną postacią; tym samym one wszystkie czerpią z jednego źródła, a zatem i żywoty muszą mieć podobne.
Projekcje urozmaiciły spektakl, jednak nawet bez nich wyróżniała się sama gra aktorska. Aktorzy, mimo trudnego zadania wcielania się co chwile w inną postać, byli dynamiczni, przyciągali uwagę. Dzięki nim spektakl można było poukładać w ciąg przyczynowo-skutkowy. Stworzenie takiej sztuki z pomieszanych fragmentów było z pewnością wyzwaniem i udało się dzięki twórcom rozumiejącym postaci szekspirowskie i potrafiącym oddać ich wrażliwość. Być może w przyszłym sezonie będzie jeszcze możliwość obejrzenia „Wiedźm” – obserwacji wędrówki dusz.
Autorka recenzji: Emilia Kwapniewska
Teatr: Teatr Scena STU
Tytuł: „Wiedźmy” według Williama Szekspira
Scenariusz i reżyseria: Krzysztof Jasiński
Scenografia: Justyna Łagowska
Muzyka: Piotr Grząślewicz, Marcin Hilarowicz
Animacje: Plankton / Paweł Czapla, Krzysztof Urbański
Tłumaczenie: Stanisław Barańczak
Obsada: Andrzej Róg, Urszula Grabowska-Ochalik, Agata Myśliwiec-Grząślewicz, Paulina Kondrak, Krzysztof Zawadzki, Dariusz Starczewski, Marcin Zacharzewski
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru Scena STU w Krakowie