Czy cotygodniowe wypady do knajpy czterech dojrzałych mężczyzn mogą zamienić się w coś więcej niż jedynie smętne, okraszone dymem papierosów i oparami piwa rozważania na temat bezsensu starości i przemijania? A może staną się pretekstem do porażająco trafnych obserwacji na temat ludzi i otaczającej ich rzeczywistości?
Co wtorek w knajpie w Katowicach o bardzo niemieckiej nazwie „Einfahrt” spotyka się czterech przyjaciół, spośród których każdy młodość ma już za sobą. Każda rozmowa staje się pretekstem to opowiedzenia interesującej historii przez któregoś z panów. Każda z nich to osobna miniopowieść, która stara się uchwycić jakąś interesującą cząstkę życia, wydobyć z niepamięci jakąś osobę oraz często zakończyć się zaskakująco prawdziwą puentą na temat życia rozgrywającego się nie gdzieś daleko, ale dokładnie obok osoby, której udzielono właśnie głosu. Historie i anegdoty opowiadają o rzeczach najzupełniej zwyczajnych. Są to króciutkie opowieści o zaobserwowanych na ulicy ludziach, przypadkowych sytuacjach, przelotnych, pozornie błahych rozmowach, odkurzonych wspomnieniach z młodości. Jednak to właśnie z ich pozornej zwyczajności niespodziewanie wyłania się prawda o ludzkich słabościach, niepowodzeniach, małostkach, niezrealizowanych marzeniach, tonięciu w rutynie życia, pogoni za pięknem, uznaniem i młodością. Opowiadający samozwańczy narratorzy odsłaniają przed nami kondycję współczesnego człowieka w sposób cierpki, często skrajnie pesymistyczny, ale i niepozbawiony szczypty znakomitego czarnego humoru.
Tomasz Kowalski nie ukrywa swojej fascynacji Jerzym Szaniawskim i jego Opowiadaniami Profesora Tutki, którymi się zainspirował pisząc swoje dzieło. Odwołań można jednak szukać znacznie dalej. Konstrukcja przypomina miejscami Dekameron Giovanniego Boccaccia, w którym spotkanie kilku szlachetnie urodzonych florentyńczyków staje się pretekstem do opowiedzenia 100 nowel na temat życia i obyczajów różnych sfer z okresu włoskiego renesansu. Ale podobnych dzieł można szukać również wśród polskich autorów, a przykładem jest chociażby „Rękopis znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego, w którym bohaterowie zgodnie z kompozycją szkatułkową wysnuwają coraz to nowe opowieści, które składają się na mozaikę historii z życia osiemnastowiecznej Hiszpanii. Konstrukcja „Przysionka…” sprawia, że mamy również do czynienia z pewnego rodzaju mozaiką opowieści. Czterej bohaterowie zostają pasowani na narratorów historyjek, a ich cowtorkowe spotkanie jest jedynie pretekstem do snucia kolejnej opowieści.
„Przysionek, dom dla pozornie umarłych” to pozycja z pewnością warta uwagi, szczególnie dla tych, którzy nie mają potrzeby zaprzyjaźniania się z bohaterami swojej lektury oraz śledzenia jednolitej fabuły. Z pewnością spodoba się tym, którzy poprzez lapidarną formę opowieści w wersji mini chcieliby zostać obdarowani pewną cząstką refleksji na temat życia w wersji maksi.
Przysionek, dom dla pozornie umarłych, Tomasz Kowalski, Wydawnictwo MG