Ostatni weekend lutego był dla Bagateli weekendem premierowym. Na deski teatru powróciła bowiem para bohaterów znanych ze sztuki „Za rok o tej samej porze” autorstwa kanadyjskiego dramatopisarza Bernarda Slade’a. Wyreżyserowania dalszych losów historii wieloletniego romansu, który wiele znosi i wszystko wybacza, podjął się dyrektor Henryk Jacek Schoen. Czy „Po latach…” kontynuacja broadwayowskiego hitu spotka się z równie pozytywnym przyjęciem krakowskiej publiczności?
Ćwierć wieku temu Doris i George zupełnie przypadkowo zostali kochankami. Obiecali sobie wówczas, że każdego roku będą spędzać razem jeden cudowny weekend. I postanowienia tego skrupulatnie dotrzymują. Właśnie stuknęła im okrągła, dwudziesta piąta rocznica udanego romansu. Dzień srebrnych godów okazuje się jednak niezbyt szczęśliwym. W stylowym, hotelowym pokoju, oprócz przywiezionego przez Doris tortu i szampana, pojawiają się subtelne niedomówienia oraz drobne nieporozumienia. Nie są one jednak powodem do zarzucenia dorocznej tradycji. Bohaterowie wciąż do siebie wracają, choć ze spotkania na spotkanie w ich życiu pojawia się coraz więcej komplikacji. Osobiste kłopoty odciskają piętno na wspólnej relacji. George przeżywa kryzys wieku średniego, wdaje się w toksyczną znajomość z o wiele młodszą od siebie kobietą, a niebawem także po raz kolejny zostaje ojcem. Z kolei Doris coraz częściej kłóci się z mężem, ma poważne problemy wychowawcze z córką, a na dodatek zapada na groźną chorobę. Czy wobec tylu przeciwności losu historia ma szansę zakończyć się happy endem?
Teatr dwojga aktorów to rzecz szalenie trudna. Tu nie ma miejsca na wpadki. Zwłaszcza kiedy sztuka grana jest na tak kameralnej, intymnej scenie, jak ta przy ulicy Sarego 7. Skupiona na występującym duecie publiczność uważnie śledzi każdy ruch, gest i słowo artystów. Trzeba być wyjątkowym profesjonalistą, by udźwignąć trud prowadzenia dwugodzinnego dialogu. Zwłaszcza, że w spektaklu „Po latach o tej samej porze” nastroje aktorów balansują pomiędzy radością, żalem, śmiechem, smutkiem, zazdrością a płaczem. Mocną stroną widowiska jest zawarty w nim humor. Nie razi obcesowością, nachalnością i prostotą. Przeciwnie – jest finezyjnym, wysmakowanym uzupełnieniem dialogów. W gąszczu ironicznych uwag oraz sarkastycznych komentarzy pozostaje jednak sporo miejsca na lirykę, nostalgię czy uczuciowość. Zarówno ze strony czarującej, pełnej klasy Magdaleny Walach, jak i charyzmatycznego Wojciecha Leonowicza. Aktorom udaje się stworzyć spójne postaci – ani nie odrealnione, ani nie przerysowane, za to pełne autentycznych emocji.
Przyglądając się relacji dwojga kochanków, trudno nie zadać sobie pytania, dlaczego jest ona tak trwała? W czym tkwi sekret ich „dorocznego przyciągania”? Najprawdopodobniej w bezwarunkowej akceptacji, głębokiej przyjaźni oraz bezgranicznym zaufaniu, których żadne nie odnalazło w swoim stałym partnerze. Podczas weekendowego pobytu w hotelu Doris może wreszcie zdjąć maskę idealnej matki i żony. Przyznać się do odczuwania zmęczenia wychowywaniem dzieci, ciągłym samodoskonaleniem się, pracą zawodową. George natomiast nie musi przejmować się, że jest już starszym panem z brzuszkiem, zwykłym „biegłym księgowym”, mężczyzną bez porywających zainteresowań. Obydwoje wiedzą także, że zawsze mogą na sobie polegać, niezależnie od tego, czy chodzi o problemy finansowe czy zdrowotne.
Kochankowie znają się jak łyse konie – pokazują sobie zdjęcia swoich rodzin, opowiadają o sekretach, zwierzają z problemów. Z biegiem czasu namiętność ustępuje miejsca głębszej więzi emocjonalnej. Szydercze spojrzenia, drobne złośliwości, krytyczne uwagi – na wszystko to „bez konsekwencji” pozwala się przecież wyłącznie najlepszym przyjaciołom. Relacji, która łączy Doris i George’a, daleko jest do moralności. Mimo to widzowi trudno piętnować zdradę, kiedy widzi, że stanowi ona jedyną drogę do prawdziwego szczęścia, szczerej radości i upragnionej wolności. Nawet jeśli mają one trwać zaledwie dwa dni w roku.
Komu szczególnie polecam sztukę Bernarda Slade’a? Wszystkim parom, by nauczyły się zwalczać zabójczą rutynę, która w każdej chwili może niespodziewanie wkraść się do ich życia, a następnie zmusić do poszukiwania przygód na boku. Osobom samotnym, by od dwójki kochanków zaczerpnęły wiedzy na temat budowania trwałej relacji, po czym przeniosły ją na grunt monogamicznego związku. Niech losy Doris i George’a staną się wartą obejrzenia „antyinspiracją”, ale nie wzorem do naśladowania.
Autor recenzji: Wiola Nowak
Teatr: Bagatela
Tytuł: Po latach o tej samej porze
Reżyseria/opr. muzyczne: Henryk Jacek Schoen
Obsada:Magdalena Walach, Wojciech Leonowicz
Data premiery: 22 lutego 2019
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru Bagatela.
Źródło zdjęcia: https://www.bagatela.pl/spektakl/po-latach-o-tej-samej-porze