Dwa lata minęły od premiery, a teatr wypełniony po brzegi. Nie ma się co dziwić, ponieważ musical „Chicago” to krakowskie wydarzenie, którego nie wolno przegapić. Wojciech Kościelniak przeniósł doskonale broadwayowski klimat do kraju nad Wisłą. Od momentu zagrania pierwszej nuty, ma się wrażenie, że czas cofnął się do lat dwudziestych XX wieku.
„Chicago” to nie tylko komedia o gangsterskim świecie czy zbrodni. Musical ogląda się bardzo dobrze, ponieważ opowiada on o esencjalnych dla dzisiejszego świata kwestiach – dążeniu do celu po trupach, życiu w wyidealizowanym świecie marzeń, nierealnych planach na karierę. Główna bohaterka, Roxie Hart (Alicja Kalinowska), nie może odnaleźć szczęścia i spokoju. Wydaje jej się, że spełnienie marzeń dotyczących sławy i kariery śpiewaczki, stanowić będzie ukojenie. Osiągnięcie sukcesu w tej dziedzinie nie jest jednak łatwe, znacznie prościej o spełnienie w ramionach innego mężczyzny. Zdrada męża prowadzi do zbrodni, a ta przynosi to, o co od początku chodziło – rozgłos. Śpiewaczka zaczyna więc rywalizować o uwagę mediów z „królową” więzienia – Velmą Kelly (Sabina Karwala).
W spektakl w bardzo charakterystyczny sposób wprowadza nas Mistrz Ceremonii (Krzysztof Suszek). Nawiązuje on bezpośredni kontakt z widownią, który później również w naturalny sposób przejmą aktorzy. Zanika tu bowiem granica między deskami sceny a salą, występujący na scenie śmiało zstępują z piedestału i bawią się z widzami. Choć i bez tego trudno jest się nudzić, ponieważ samo przedstawienie wypełnione jest akcją – śpiewem i choreografią przygotowaną przez Ewelinę Adamską-Porczyk. Tutaj należy również wyrazić wielki podziw dla występujących, zwłaszcza odtwórczyni głównych ról – Sabiny Karwali i Alicji Kalinowskiej, które to śpiewały przy towarzyszącym temu wysiłku fizycznym. Wykonywana choreografia jednak nie tylko stanowi dodatek do muzyki. Widać w niej charakter bohaterów. Poprzez taniec i ruch sceniczny poszczególnych postaci budowany jest świat przedstawiony. Do tego wszystkiego jeszcze na balkonie, znajdującym się nad sceną, widnieje orkiestra, przygrywająca aktorom. Kierownictwo nad nią sprawuje Sebastian Bernatowicz. Widać, iż każdy element przedstawiony na scenie jest idealnie dopracowany. O bardzo dobrej grze aktorskiej nie wspominając, bowiem to w musicalach Teatru Variete niemalże norma.
Ponadczasowość broadwayowskiego musicalu i sztuki autorstwa Maurine Dallas Watkins, na której został on oparty, leży właśnie w ukazaniu ukrytych pragnień każdego z nas – sukcesu, sławy. Komiczność przedstawionej akcji leży oczywiście w determinacji infantylnej blondynki, która nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, jaką jest znalezienie się w więzieniu, i próbuje wykorzystać zdobytą popularność. Bohaterowie na scenie stają się nam bliscy, a ich problemy dobrze nam znane – zdradzony mąż, niespełnione marzenia, zazdrość, rywalizacja. Widzowie kiwali głową w porozumieniu, słuchając sentymentalnej piosenki „Co się stało z klasą?”, śpiewanej przez Velmę (Sabinę Karwalę).
„Chicago” to klasyk, którego wystawienie jest nie lada wyzwaniem. Wysoka poprzeczka, jaką postawili sobie twórcy, nie przerosła ich jednak. Musical spełnia swoją rolę – stanowi świetną rozrywkę zarówno dla widzów wymagających, jak i tych poszukujących prostej zabawy. Bardzo dobry kunszt aktorski, dbałość o detale i świetne przygotowanie scenograficzne, choreograficzne i muzyczne, zapewnia bogate, pełne wrażeń widowisko.
Autor recenzji: Karolina Orlecka
Teatr: Teatr Variete
Tytuł: „Chicago”
Reżyseria: Wojciech Kościelniak
Choreografia: Ewelina Adamska-Porczyk
Kierownictwo muzyczne: Sebastian Bernatowicz
Scenografia i kostiumy: Anna Chadaj
Reżyseria światła: Tadeusz Trylski
Przygotowanie wokalne: Justyna Motylska
Wizualizacje: Sławek Fąfara (Atomy Studio)
Obsada: Sabina Karwala, Alicja Kalinowska, Łukasz Szczepanik, Krzysztof Broda-Żurawski, Justyna Woźniak, Krzysztof Suszek, Michał Pasternak