Dyskusyjne Kluby Czytelnicze to projekt Fundacji Poemat, który już po raz piąty gromadzi czytelników aż ośmiu różnych gatunków literackich. Tym razem organizację tradycyjnych spotkań w krakowskich kawiarniach skomplikowała sytuacja zdrowotna w kraju.
Jak poradzili sobie organizatorzy?
Spotkania zostały w dużej mierze przeniesione do przestrzeni wirtualnej. Prezes Fundacji, Michał Zabłocki, przyznaje, że tegoroczny Covid całkowicie pokrzyżował plany. Zniszczył misternie dziergane zależności towarzyskie wokół spotkań w realu. Wymusił przeniesienie działań do sieci i rozbił grupy osób, które dobrze się ze sobą czuły, miały porozumienie, wypracowały wspólny język. Niestety nie każdy jest w stanie łatwo przeskoczyć w przestrzeń wirtualną.
A jak na taką wiadomość zareagowali uczestnicy DKCz?
Anna Czapnik-Wójcik: Wiadomość o powrocie Dyskusyjnych Klubów znalazłam na FB pod koniec kwietnia. Bardzo się ucieszyłam, po pierwsze z powodu powrotu spotkań, a po wtóre z nowej formy, ponieważ z powodu pandemii przeniosłam się poza Kraków. Nie miałam wątpliwości, że będę uczestniczyć w spotkaniach, do których przeczytam zaproponowane książki.
Marta Lizak: Już na początku kwarantanny w fejsbukowych dyskusjach ze strony czytelników pojawiały się sugestie, aby rozważyć wirtualną formułę spotkań Dyskusyjnych Klubów Czytelniczych, tak że idea nie była zupełnie nowa. Kilka spotkań innych klubów – nie tylko krakowskich – odbyło się wcześniej online, więc nie miałam wątpliwości, że to dobry pomysł i na pewno będę uczestniczyć w dyskusjach.
Małgorzata: Gdy wybuchła pandemia, dużą pomocą stało się dla mnie śledzenie wydarzeń literackich, omówień nowych książek na internecie, wywiadów i podkastów. Zaczęłam też regularnie odwiedzać stronę na facebooku DKCz i z niecierpliwością czekałam na nową edycję. Spodziewałam się, że odbędzie się online. Sama dotąd nie korzystałam z zooma, choć widziałam, jak korzystali z niego moi bliscy. Kiedy się dowiedziałam, że spotkania się zaczynają, bardzo się ucieszyłam! Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby rezygnować z udziału.:)
Magda Spiss-Cukier: Ucieszyłam się, że jednak spotkania się odbędą i specjalnie w tym celu zainstalowałam aplikcję Zoom w laptopie. Absolutnie nie rozważałam rezygnacji z udziału w tej edycji.
Wcześniej DKCz odbywały się w zupełnie innej formie, w innej przestrzeni. Na jakie różnice w odbiorze tegorocznej edycji zwróciły uwagę uczestniczki?
Anna: W tym roku uczestniczyłam w DKCZ po raz drugi i oczywiście podstawową różnicą były miejsca. Księgarnie, w których odbywają się spotkania bezpośrednie stwarzają zupełnie inny klimat – każda jest inna, jak inne są gatunki literackie… Z jednej strony gdy rozpoczęły się spotkania trochę już przyzwyczailiśmy się do nowych form komunikacji i dzięki nim można było się spotykać widząc i słysząc interlokutorów. Z drugiej pozostawała zawsze odrobina niepewności czy coś nie zerwie łączności. Osobiście zdarzyło mi się dwukrotnie uczestniczyć w dyskusji jadąc samochodem (nie za kierownicą oczywiście) i gdyby nie ZOOM po prostu nie mogłabym być na spotkaniu…
Marta: To już piąta edycja Dyskusyjnych Klubów Czytelniczych, w spotkaniach uczestniczę od początku. Prawdę mówiąc nie sądzę, aby w wypadku dyskusji o książkach można było zaobserwować dużą różnicę w samym przebiegu spotkań – każdy może zabrać głos, trzeba tylko zasygnalizować chęć, czy na żywo, czy w przestrzeni wirtualnej. Natomiast w czasie, gdy byliśmy zamknięci w domach, możliwość spotkania z innymi i podzielenia się opinią o lekturze, choćby wirtualnie, była niezwykle cenna. Niemniej bezpośredni kontakt z ludźmi jest oczywiście niezastąpiony, bardzo miło było się spotkać ze stałymi czytelnikami twarzą w twarz.
Małgorzata: O ile sobie przypominam, jest to mój trzeci rok uczestnictwa w DKCz. Zauważyłam, że w rozmowach w sieci łatwiej słuchało mi się innych, może dlatego, że dobrze, wyraźnie widzi się twarze, przypomina to trochę audycje telewizyjne lub filmy. Wydaje mi się też, że łatwiej się czasem wypowiadać, i jest mniejsza pokusa wpadania komuś w słowo, co zauważyłam i u siebie, i u innych, i co można przenieść do spotkań na żywo. Te spotkania są też pod wieloma względami wygodne – nie trzeba wychodzić, gdy jest np. kiepska pogoda, siedzi się w domu -jak zauważył jeden z prowadzących, zapraszamy innych do naszych domów. Uczestniczyłam w trzech spotkaniach online i w jednym połowicznie, bo były problemy z połączeniem. Zauważyłam, że przy tym czwartym już tęskniłam bardziej za spotkaniami na żywo, które były w zapowiedzi, zresztą wcześniej też mi ich brakowało, ale spotkania online jako nowość zajęły moją uwagę. Dobrze było zobaczyć uczestników Klubów Czytelniczych, choćby i na ekranie laptopa, dzielić się uwagami o lekturze. Książki jako temat rozmowy są pewnym konkretem, na którym można oprzeć swoje refleksje, wzbudzają nowe myśli, wspomnienia, porównania. Na co dzień rzadko się zdarza, żebym czytała to samo, co inni i to potem omawiała, prędzej dyskutuje się o wspólnie obejrzanych filmach albo opowiada o jakiejś lekturze, ale jednostronnie. Organizatorom DKCz należy się uznanie, że umożliwiają takie rozmowy i doświadczenia.
Magda: Różnice są takie, że czułam się bardziej skrępowana w wygłaszaniu swoich opinii on line niż na żywo i trudno było mi się dostać do głosu.
W czasie wprowadzania nowych rozwiązań często pojawiają się problemy organizacyjne. Jak tu rozwiązane zostały kwestie techniczne?
Anna: Problemów technicznych nie było, przy pierwszym spotkaniu trzeba było trochę więcej niż raz kliknąć, aby się połączyć. Potem jednak szło już wszystko sprawnie.
Marta: Większych problemów nie było, uczestnicy są wyjątkowo zdyscyplinowani 🙂 Przed niektórymi spotkaniami trzeba się było wcześniej zarejestrować, do innych pod wydarzeniem na fejsbuku był podany link do aplikacji zoom.
Małgorzata: Linki do spotkań dostawaliśmy w mailach, po wcześniejszym zapisie na dane spotkanie. Przy pierwszym spotkaniu link z maila nie łączył, i pani Dagmara Smoła dała mi wtedy radę mailowo, że można link przenieść do wyszukiwarki, co zadziałało. Przy dwóch spotkaniach miałam problemy z głosem, wizją, ale to zawodził mój internet. Odniosłam wrażenie, że spotkanie, które było nagrywane, przebiegało mniej swobodnie, choć wiem, że niekiedy nagrywanie jest konieczne ze względu na dokumentację.
Prezes Fundacji, Michał Zabłocki, podkreśla odpowiednie przygotowanie prowadzących, którzy jego zdaniem doskonale odnaleźli się w tej formule. Dzięki temu wszystkie procedury zostały zachowane, a spotkania przeprowadzone.
Jeden z prowadzących, Łukasz Wojtusik, jest przekonany, że pandemia zmieniła jedynie techniczną stronę spotkania. O biografii „Boznańska. Non finito.” autorstwa Angeliki Kuźniak rozmawialiśmy łącząc się online, wspomina. – Ja, jak zazwyczaj, byłem w księgarni Pod Globusem, uczestnicy spotkania – pozostali w domach. Rozmawialiśmy online rozsiani po całej Polsce, rozmowę udało się technicznie zrealizować bez problemów i zakłóceń. Strona merytoryczna pozostała bez zmian. Spieraliśmy się, jak zwykle, o granice biograficznego opisu. Dyskusja była gorąca.
A jak wygląda kwestia doboru tekstów?
Głos w tej sprawie zabrał prowadzący, Łukasz Wojtusik: zestaw opowieści biograficznych przygotowuję zawsze kilka miesięcy przed nową odsłoną DKCZ. Śledzę wydawnicze nowości, zanim coś zaproponuję – czytam. Zależy mi na tym, by uczestnicy naszych kameralnych spotkań co miesiąc dostali inaczej opowiedzianą historię. W księgarni Pod Globusem przyglądamy się życiu artystek, pisarzy, podróżników, ludzi kultury. Uczestnicy spotkań są często dużo bardziej krytyczni ode mnie. Spieramy się o to, czy autorowi biografii udało się uchwycić swojego bohatera, czy heroinę. Na szczęście ciekawych biografii na rynku wydawniczym naprawdę nie brakuje, dlatego nie mam problemu z doborem, czasem może z wyborem.
Z jakimi reakcjami uczestników spotkał się tegoroczny zestaw propozycji?
Anna: Dobór, a raczej dobory tekstów, gdyż mają różnych autorów, są zawsze interesujące, zaskakujące i poszerzające horyzont spojrzenia na dany gatunek literacki. Trudno oceniać, które spotkanie było najciekawsze… Z resztą nie uczestniczyłam we wszystkich. Czasami jeszcze długo po spotkaniu myślę o dyskusji… Najdłużej dyskutowałam w swojej głowie po spotkaniu poświęconemu reportażowi „27 śmierci Toby’ego Obeda” Joanny Gierak-Onoszko. Po prostu całe tyrady przychodziły mi na myśl, ale pozostały bez słuchaczy. Ciekawa i nieco niepokojąca była dyskusja o „Pokoleniu wyżu depresyjnego” Michała Tabaczyńskiego, nie było jednoznacznych opinii i odczuć, a w trakcie dyskusji te wahania jeszcze się pogłębiały…
Marta: Ja generalnie sporo czytam, więc cieszę się z każdego wyboru lektur – często zdarzają się propozycje dla mnie nieoczywiste i pozycje, po które sama być może bym nie sięgnęła. Możliwość podzielenia się wrażeniami z innymi czytelnikami jest bezcenna. Uczestniczyłam w spotkaniach non-fiction, klasyki, eseju i kryminału, być może najbardziej interesujące było spotkanie w grupie klasyki na temat „Poszukiwaczy skarbu” Edith Nesbit. To książka dla dzieci wydana pod sam koniec XIX wieku. Odbyliśmy bardzo ciekawą dyskusję o wzorcach przedstawianych młodym czytelnikom w ówczesnej epoce i obecnie, o aktualności poruszanych tematów i form relacji między bohaterami, o różnicach w tłumaczeniu (mieliśmy dostęp do dwóch różnych). Jak zawsze zdania były podzielone – i bardzo dobrze.
Małgorzata: Trudno mi ocenić cały program, bo z książkami (z wybranych gatunków literackich) zapoznaję się stopniowo, po kolei, zbieram o nich informacje i decyduję, czy chcę je przeczytać. Plusem było, że niektóre teksty były dostępne w sieci – a konkretnie klasyka, prowadzona przez Marcina Wilka, który celowo wybrał książki, zamieszczone w internecie. Parę książek wydało mi się zbyt akademickie, ale na każdą taką przypadają inne, z innych gatunków, i wiadomo, że na tyle propozycji nie wszystkie będą w pełni odpowiadać. Perełką była dla mnie „Polska przydrożna” Piotra Mareckiego, omawiana już na żywo, oryginalne pamiętniki z podróży po bezdrożach Polski wschodniej. Poznając nowe lektury, proponowane w programie, zawsze można liczyć, że błyśnie jakieś złoto! Najbardziej zapamiętałam spotkanie z Wojciechem Bonowiczem poświęcone zbiorowi haiku Stanisława Grochowiaka „Perłopław na piasku”, prowadzone z werwą, poczuciem humoru, ożywione. Wydaje mi się zresztą, że wiersze omawia się łatwiej, bo są odczytywane na spotkaniu, więc wrażenia są świeże. Co ciekawe, te wiersze nie do końca przypadły mi do gustu, ale książka może się nie podobać, a i tak można o niej chętnie rozmawiać, i słuchać opinii innych, co poszerza ogląd książki, można po rozmowie spojrzeć na nią od zupełnie innej strony. Pojawiają się niuanse – ktoś może jakiś wers odczytać zupełnie inaczej, i równie pełnoprawnie. Jest to bardzo odświeżające po dyskusjach np. politycznych, w których żadne strona nie słucha argumentów drugiej.
Magda: Dobór tekstów trudno mi ocenić, bo zawsze dostosowuję się do tego, co jest „zadane do czytania” z klasyki, a z reportażu idę wtedy na spotkanie, gdy akurat wcześniej przeczytałam książkę. Zaskoczył mnie tylko brak książki „Nie ma” M. Szczygła. Z kolei tylko dzięki spotkaniom on line byłam na spotkaniu dotyczącym kryminału, gdyż normalnie tego typu książek nie czytam, a wyjazd do Nowej Huty jest dla mnie zbyt długą podróżą.
Prezes Fundacji Poemat podsumował zaobserwowane podczas spotkań tendencje: Co ciekawe na Covidzie najbardziej straciły grupy najliczniejsze, a zyskały – najmniejsze. Zagęściło się na kryminale, który przez swoją lokalizację w Nowej Hucie wlecze się w ogonie frekwencyjnym, mimo atrakcyjności gatunku. Przybyło osób także na spotkaniach poetyckich i biograficznych, a ubyło na klasyce, czy eseju. Niestety, każda formuła ma swoje zalety i wady, dodał.
Gdy spotkania na pewien czas wróciły do księgarń Anna Czapnik-Wójcik zwróciła uwagę na niedogodności spowodowane brakiem możliwości uczestniczenia w spotkaniach w zdalnej formie. Byłabym zadowolona, gdyby dyskusje dopóki trwa epidemia mogły być dostępne także wirtualnie. Jak to ktoś z uczestników nazwał – hybrydowo. Ale być może jest to trudne technicznie… Ułatwieniem dodatkowym jest teraz powstała grupa na FB i pojawiające się tam informacje o dostępie do książek.
A jakimi refleksjami chciałyby na koniec podzielić się uczestniczki?
Marta: Ryzykując porównanie do Wacława Jarząbka z filmu „Miś” dodam, że w mojej opinii DKCz to fantastyczna inicjatywa, dzięki której ludzie czytający książki mają okazję do dyskusji, wymiany poglądów i podzielenia się wrażeniami z lektur. Dla miłośników książek – i w ogóle myślących ludzi – to bardzo ważne.
Anna: Jestem ogromnie wdzięczna za możliwość uczestniczenia w dyskusjach o książkach – rozmaitych, z równie różnorodnymi czytelnikami i interesującymi prowadzącymi. W swoim życiu doświadczam pewnej odmienności w sferze dostępu do informacji, jak bezwzrokowe czytanie. Teraz odmienny sposób komunikacji umożliwił spotykać się bez ryzyka na ulubione spotkania. To doprawdy wspaniałe. Dziękuję organizatorom!
Wszystkim osobom dziękuję za wypowiedzi.
Agnieszka Wrońska
KULTURAtka