Książkę „Get sh*t done” najtrudniej jest zacząć czytać. Szczególnie, że od pierwszych stron mobilizuje cię do działania, a twoja prokrastynacja jeszcze nie jest na to gotowa. Każe ci też odpowiadać na pytania, na które wolisz jeszcze nie odpowiadać, bo nie jesteś gotowy przyznać przed samym sobą, że Netflix zabiera ci zbyt wiele czasu, a zamiast scrollować social media mógłbyś zrobić coś pożytecznego.
Kiedy jednak poczujesz się gotowy do zmiany trybu swojego życia, książka Jeffreya Gitomera okaże całkiem pomocna. Przede wszystkim cenne są tu kwestionariusze zamieszczone na początku, w których trzeba odpowiadać na pytania dotyczące swojego stylu życia, stosunku do wykonywanej pracy, cech charakteru, zarządzania własnym czasem itd. Ankiety stanowią swojego rodzaju rachunek sumienia, który pozwala wypunktować wiele naszych błędów czy zaniechań powtarzanych każdego dnia. I jest to zdecydowanie najmocniejsza część książki – zarówno dlatego, że jest najbardziej praktyczna i zadaniowa, jak i dlatego, że już tam wypunktowane są wszystkie porady, które pojawiają się na kolejnych stronach.
Całość książki Gitomera to niestety powtarzanie przez Gitomera tego samego i przeplatanie tego cytatami Gitomera. Autor cytuje non stop sam siebie i to komentuje. A owe motywujące cytaty brzmią tak, że powiedzieć o Gitomerze Paolo Coelho rozwoju osobowości, to mało. Znalazło się jednak też miejsce na 15 stron cytatów Orisona Swett Mardena, opatrzonych komentarzami Gitomera.
Dobra, czas do sedna – czy książka pomoże zwalczyć prokrastynację i podkręcić wydajność? Owszem, jest tu wiele naprawdę wartościowych wskazówek, wiele praktycznych porad i na pewno każdy, który sięgnie po tę pozycję, znajdzie choć jedną radę, która usprawni jego życie. Trudno więc powiedzieć, że te dwie godziny z książką zmarnują Twój czas. Jednak wierzę, że w aspekcie pracy nad własną wydajnością pojawia się na rynku wiele ciekawszych pozycji. Szczególne, że autor podchodzi do wielu kwestii bardzo zero-jedynkowo. Telewizja i Netflix to zło, książki są dobre. Tymczasem w telewizji czy na VOD można znaleźć wiele rozwojowych programów, branżowych, inspirujących, a książki mogą być wielkimi rozczarowaniami i zwykłymi gulity pleasure.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na sposób wydania książki. Ktoś kto składał to wydanie postawił na komunikacyjnych chaos. Mamy więc raz zaznaczone cytaty w cudzysłowie, raz napisane kursywą, raz to nazwisko autora cytatu jest kursywą. Trudno zresztą zrozumieć z tego składu co jest naprawdę ważne, bo wyróżnione kapitalikami bądź kolorami jest co drugie zdanie.
Jeffrey Gitomer pisze w swojej książce: KAŻDEGO DNIA rób kolejny krok w stronę sukcesu. Ja na pisanie przeznaczam godzinę dziennie. W ciągu dwóch lat napisałem 1200 artykułów, miałem 250 nowych pomysłów na te artykuły, przygotowałem 2500 seminariów i wydałem 16 książek. Przeciętna książka to jakieś 90 tysięcy słów. Ja nie piszę książek. Piszę 1000 słów dziennie i książka po prostu pojawia się sama.
I to jest najlepsze podsumowanie tej książki. Nie ma w niej koncepcji, ładu, składu. Upchane jest tu wszystko, co autorowi nagle przyszło do głowy. On po prostu pisał i nagle stwierdził: napisałem już wystarczająco dużo znaków, by to wydać to jako książkę, więc wydaję. Zadanie wykonane, tytułowy – sh*t done (może nawet dosłownie?). A ludzie za to płacą. Nie mniej jednak, samemu autorowi ta strategia niewątpliwie przyniosła sukces.
Dagmara Marcinek
Get sh*t done
Jeffrey Gitomer
Wydawnictwo Onepress
Data premiery: 24 lutego 2021