Kultura i historia Żydów, to nie tylko historia czasów Zagłady, a przede wszystkim wspomnienia o życiu wielu polskich, ukraińskich, rosyjskich miasteczek. Atmosfera tych miejsc jest nierozerwalnie związana z kulturą żydowską, zwyczajami, tamtejszą kuchnią, muzyką. Nie musimy daleko szukać, aby znaleźć te tropy, bo przecież Mickiewiczowski Jankiel nie był polskim ziemianinem, ale żydowskim karczmarzem, utalentowanym cymbalistą, który na stałe wpisał się w naszą świadomość, a jego postać była wzorowana na prawdziwej postaci rabina Jakuba Natana. XIX wieczny obraz Żyda w polskiej literaturze pozwala nam trochę bardziej wczuć się w temat filmu dokumentalnego Rosjanki Katyi Ustinowej na co dzień mieszkającej w Nowym Jorku, debiutującej w pełnometrażowym dokumencie.
Sztetlowcy to mieszkańcy nieistniejących już sztetli (z języka jidysz), czyli małych miasteczek rozsianych na Ukrainie, w Polsce, w Europie Środkowo-Wschodniej, których mieszkańcy zajmowali się głównie rzemiosłem, handlem.
Ten rodzaj osadnictwa funkcjonuje dziś jako wyidealizowany obraz współżycia żydowsko – narodowych miasteczek, niektórzy nazywają go także uosobieniem kultury środkowoeuropejskich żydów. Obraz sztetli rozsławił chyba najbardziej musical Skrzypek na dachu (oparty na opowiadaniach Szolema Alejchema z początku XX wieku), ale także współczesne filmy jak genialny Pociąg życia z 1998 roku Radu Mihaileanu tragi-farsa o mieszkańcach sztetla, którzy postanawiają ukraść pociąg i zorganizować mistyfikację deportacji, aby dotrzeć do Palestyny. O tego rodzaju sztetlach pisał też niedawno Rafał Hetman w swoim reportażu Izbica, Izbica.
Sztetlowców mogliśmy obejrzeć w ramach Krakowskiego Festiwalu Filmowego w cyklu „Opowieści ze świata”, był zapowiadany jako:
Nostalgiczna opowieść utkana z tęsknoty za utraconym światem żydowskich miasteczek
To nie jest opowieść o Shoah, to dokument o życiu, które kiedyś wypełniało uliczki sztetli, o ludziach i relacjach, które żyją we wspomnieniach tych, którzy tam zostali. Animowany wstęp, jego energia, humor perfekcyjnie nakreśla ducha miejsc, o których chciała nam opowiedzieć Katya Ustinowa. Autorka odwiedza ukraińskie, mołdawskie miasteczka, byłe sztetle, a także spotyka się z tymi, którzy przeżyli holocaust i osiedlili się w Izraelu, czy Stanach Zjednoczonych.
Tak, kiedyś było tu życie
– mówi Volodya, który oprowadza ekipę filmową po zapomnianym, wymarłym ukraińskim miasteczku, gdzie każdy dom, to historia innej rodziny. On i jego żona pamiętają, wspominają sąsiadów, pielęgnują opuszczone groby, a część żydowskiej tradycji żyje w ich zwyczajach, gotowanych potrawach. Ustinowa ledwie dotyka kwestii nietolerancji, niechęci sąsiadów do tych praktyk, ale możemy się domyślać, że spotykają się oni także z niezrozumieniem z powodu pielęgnowania „nie swoich” tradycji.
Paradoksalnie wiele społeczności tych małych miasteczek rozsianych na wschodzie, w których nadal funkcjonuje synagoga, wokół niej buduje wspólnotę, a szacunek do Rabina i jego mądrości przekłada się na liczbę chętnych, którzy ustawiają się do niego po błogosławieństwo i poradę.
Większość tych, którym udało się przetrwać wojnę i nie zostali zgładzeni w niemieckich obozach koncentracyjnych wyjechała do Stanów Zjednoczonych lub Izraela. Emilia swoją ucieczkę z transportu do Auschwitz nazywa cudem. Dziś mieszka w Nowym Jorku i w wieku 99 lat gra i śpiewa na mandolinie tradycyjne żydowskie pieśni, do dziś co trzy miesiące wysyła 100 dolarów potomkom ukraińskiej rodziny, która pomogła jej przeżyć czasy wojny. Opowieści to wspomnienia zarówno szczęśliwych chwil dzieciństwa, młodości spędzonej we własnym mikroświecie jak i gorzkich rozczarowań, trudnych relacji z sąsiadami. Niektóre historie zaskakują jak życiorys Vladimira – dziś ortodoksyjnego Żyda, starszego Pana z długą, białą brodą, urodzonego w ukraińskiej rodzinie, który pod wpływem sąsiedztwa, wszechobecnej kultury żydowskiej zdecydował się na konwersję i osiedlenie się w Izraelu. Teraz jest dumny, że wszystkie jego córki wyszły za mąż za „pobożnych Żydów”. Autorka odnajduje także Aarona, który swoje wspomnienia z czasów wojny wydał w formie książki, aby Ci, którzy przyjdą po nim nie zapomnieli. Każdy z nich „sztetlowców” ma swoją historię i to wspólne pochodzenie łączy ich bez znaczenia jak dalej potoczyły się ich losy.
Kamera wcale nie przeszkadza rozmówcom autorki, nie krępuje ich, a wspomnienia chociaż często bolesne są przecież wspomnieniami ich dzieciństwa, młodości, wyidealizowanego okresu, który wspominają z nostalgią właśnie.
To film o świecie, który dla nas Polaków także był bardzo bliski, bo przecież i u nas było bardzo wiele takich miasteczek, których atmosferę tworzyły właśnie żydowskie społeczności, a w których rodziny polsko-żydowskie mieszkały obok siebie tworząc kulturowe tygle. Historia konkretnych ludzi to zawsze najciekawsza perspektywa poznawania historii w ogóle.
Sztetli już nie ma, ich mieszkańcy w większości też już odeszli. Pozostała pamięć przechowywana we wspomnieniach ich sąsiadów, w opuszczonych domach, brudnych, ciasnych uliczkach, którymi niegdyś jechały drewniane wozy. Te wspomnienia to już tylko migawka, kadr wycięty z filmu.
Autor recenzji: Alicja Csafordi
Tytuł: Sztetlowcy
Reżyser: Katya Ustinowa
USA/Rosja 2020
Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy Krakowskiemu Festiwalowi Filmowemu!