Za oknem coraz szybciej szaro, buro i jakby nieco chłodniej, myślę więc że najlepsza teraz pora na to, by z kubkiem ciepłej kawy czy kakao w ręku, zasiąść do przejrzenia dziecięcych książeczek dla najmłodszych, które zebrałam dla Was jako swoista inspiracja na wspólną zimową lekturę.
Wszystkie wybrane przeze mnie tytuły wydane nakładem zaprzyjaźnionego z nami Wydawnictwa Harper Collins, są drukowane na twardym, kartonowym papierze, posiadają zaokrąglone rogi i – co wydaje się być już cechą charakterystyczną dla Harper – mają niezwykle dopracowaną, przepiękną grafikę.
Zacznę serią, którą już od jakiegoś czasu polecam z zamkniętymi oczami każdemu posiadaczowi malucha. Akademia Mądrego Dziecka, bo o niej tu mowa, wzbogaciła się niedawno w cztery nowe tytuły: „Niesamowity spacer. Deszcz”, „Pierwsze puzzle. Arka Noego” oraz dwa nowe tematy w ramach podserii „Bobas odkrywa naukę”.
Choć przyznam uczciwie, że nie jesteśmy wielkimi fanami tej podserii, na podstawie wielu rozmów z mamami widzę, że cieszy się ona ogromną sympatią małych czytelników. Tym razem, tytułowe „bobasy” mają okazję zgłębić tajniki dwóch zmysłów – smaku i dotyku. Książeczki „Dotyk!” i „Smak!”, podobnie jak ich inne koleżanki z podserii są bardzo uniwersalne; główny bohater nie ma żadnego imienia, ba! nie posiada nawet konkretnej płci, jest to po prostu Dzidziuś. Dzidziuś w bardzo prosty, schematyczny sposób wyjaśnia maluszkom z czego zbudowane są truskawki, jak (czym? dlaczego?) czujemy ich smak, czym są receptory i gdzie/ po co wysyłają one impulsy elektryczne, oraz: jak zbudowana jest skóra, jakie ma warstwy, czy też: skąd wiemy że coś jest miękkie, twarde, mokre lub suche. W zamieszczonym w książce tekście dzieci dostrzegą przeróżne przykłady ze swojego życia, które dodatkowo zostały dla nich zobrazowane w zamieszczonych obok ilustracjach. Książeczki mogą z pewnością zaciekawić też ciekawych budowy i działania ludzkiego ciała przedszkolaków, a przyznam że i nam dorosłym nie raz będą służyły w odnajdowaniu prostych odpowiedzi na trudne dziecięce pytania. Bo teraz słysząc „Mamo, a po co mi język?”, nie musisz już tylko zbywać „atak” tekstem „żeby go trzymać za zębami” 😉 Lektura książek z serii „Bobas odkrywa naukę” powinna uniknąć przynajmniej kilkudziesięciu dziecięcych pytań i dać Wam siły na szukanie odpowiedzi na milion pozostałych 😉
O ile z AMD znamy i uwielbiamy się nie od dziś, tak seria „Pierwsze puzzle” okazała się moim nowym odryciem. „Arka Noego”, którą posiadamy była chyba pierwszą książką o którą kłócił się u nas i junior i starszak. Jeden chciał czytać/słuchać opowieści o sławnym Noe i jego arce, drugi wyjmować przytwierdzone do każdej strony elementy układanki i budować z nich własną arkę. Ja, łącząc jedno z drugim i trzecim, a) czytałam zwięźle przedstawioną historię ratowania zwierząt z potopu, b) kontemplowałam piękne ilustracje (plus za podzielenie zwierząt na kategorie), no i oczywiście c) pomagałam w budowaniu z puzzli rysunku z okładki. Świetna, dwufunkcyjna książko- układanka, może pełnić też na końcu rolę sortera, kiedy to maluch sprzątając po sobie będzie musiał odnaleźć w jaką stronę schować dany element.
Jeśli Wasze maluchy nie będą mieć jeszcze dość zabaw „paluszkowych”, szybko spieszę z poleceniem kolejnego tytułu do czytania i trenowania motoryki małej dzieciaczków. „Niesamowity spacer. Deszcz” to książeczka z ruchomymi elementami w środku, dzięki którym, maluch słuchając czytanej historii, będzie mieć rownolegle wpływ na ożywianie obrazków, a co za tym idzie i całej opowieści. W pozycji tej wystarczy jeden ruch małego paluszka w odpowiednią stronę, by zasłonić słońce ciemnymi chmurami, wywołać deszcz, pomachać skrzydełkiem ptaszka, czy wydłużać lub skracać ciało ślimaka. Książka wydana jest naprawdę po królewsku, bo choć tekst jest naprawdę banalny, to ilustracje, z licznymi błyszczącymi elementami przyciągają wzrok i zachwycają nawet samego dorosłego!
Jeśli ruchome obrazki w książce przypadły Wam już do gustu, do czytania polecają się Muminki i ich czarodziejska dolinka! „Dolina Muminków. Poznaj Muminki!” to kolejna szansa na zabawę w popychanie, przesuwanie i pociąganie za różne elementy na stronach, a jednocześnie zapoznanie się z poszczególnymi bohaterami tej kultowej książki. Tutaj wreszcie mamy szanse własnoręcznie wprawić w ruch te ich sławne „chmurki [które] bieleją o świcie”! Fajna zabawa i ta radość dziecka, które poczuło, że „ma moc”, bo to przykładowo za jego sprawą sławny Muminek dobiegł do Włóczykija…
Po zabawie w układanie i ruszanie elementami obrazków, przyszedł czas na otwieranie okienek. Czyich? Gdzie? Wybory daję dwa. „Masza i Niedźwiedź. 4 pory roku” oraz „Przygody Misia Paddingtona. Zabawa w chowanego”.
Jeśli znacie Maszę, doskonale wiecie że ta dziewczynka wprost uwielbia psoty. Tym razem Wasze pociechy mogą dołączyć do wspólnej zabawy i szukać jej oraz jej przyjaciół w pięknych, rozmaitych okolicznościach przyrody. Poukrywane na stronie okienka, kryją w sobie rozwiązania zadawanych dzieciom w króciutkich tekstach zagadek. My wprawdzie na jednej stronie nie odnaleźliśmy tego, co powinno zostać znalezione (może defekt egzemplarza, a może naszego wzroku…), ale zabawa była przednia. Dla fanów serialowego Misia Paddingtona polecam wersję dedykowaną jego skromnej osobie. W książce tej Miś – uwaga!- po raz pierwszy! bawi się w kultową, ukochaną przez dzieci zabawę, chowanego. Śmiechu jest więc co niemiara, ale pomoc małych czytelników przez to i na wagę złota! Fajna, wciągająca zabawa dla malutkich.. i nieco starszych dzieci też.
Na sam koniec zostawiłam dwa tytuły z serii Basia i Franek. Basi przedstawiać już chyba nikomu nie muszę, jej wersji dla młodszego rodzeństwa pewnie również nie, warto jednak wspomnieć o co powiększyła się ta ukochana przez nas seria. „Basia Franek i ubieranie” oraz „Basia Franek i liczenie”. Cała seria w charakterystyczny dla siebie lekki, wesoły sposób uczy maluszki podstawowych umiejętności, jakie winni oni nabyć w swoim wieku. Tym razem ucieszą się wszyscy ci, którzy chcą z dzieckiem przegadać temat samodzielności w ubieraniu się, od majtek aż po buty. Franek, mimo że jest jeszcze małym chłopczykiem potrafi już ubrać na siebie wiele. Nie wszystko idzie mu jeszcze tak jak trzeba, nie każda rzecz trafia na prawidłową część ciała 😉 ale przecież, na wszystko przyjdzie jeszcze czas.
W „Basia Franek i liczenie” dzieci uczą się wraz z bohaterami liczenia do 5.
Obie książeczki mnie nie zawiodły. Napisane prosto, z humorem, uczą i rozbawiają. Uwielbiamy je!
Przed Wami teraz trudne zadanie – który tytuł, która zabawa i jaka historia wpadnie do Waszego domu na wszystkie te długie, zimowe wieczory?! Na szczęście tutaj złych decyzji popełnić na pewno się nie da.