Czy można zrobić spektakl, w którym główna i tytułowa bohaterka prawie się nie odzywa? Krakowska adaptacja Gombrowiczowskiego dramatu udowadnia, że jak najbardziej jest to możliwe.
Wybierając się na recenzowany spektakl w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego, przygotujcie się na to, że nie będzie to klasyczna adaptacja utworu. Na dodatek wbrew temu, jak prezentuje się pierwowzór, tym razem możemy ani razu się nie uśmiechnąć. Prędzej poczujemy pewien dyskomfort, obserwując dziejące się na scenie wydarzenia. Nietuzinkowo jest już na początku, gdy Iwona (Beata Schimscheiner) przez kilka dobrych minut lustruje nas ze sceny, uśmiecha się i nie mówi ani słowa. Przygląda się nam, a my jej. To jeden z nielicznych momentów, gdy będziemy mogli tak długo oglądać główną bohaterkę przedstawienia. Przez większość spektaklu będzie ona przebywała w wylocie zabawkowej zjeżdżalni.
W tym miejscu warto wspomnieć, że sceneria została upozorowana na plac zabaw. Po prawej znajduje się wspomniana zjeżdżalnia zakończona zębami. W tle znajduje się tron i mury zamku. Bohaterowie są jednak w pełni dorośli. O czym traktuje krakowski spektakl? O przemocy. Przedstawione wydarzenia zostaną nam zaprezentowane 4 razy i to w różny sposób, za każdym razem ukazując je z nieco innej strony, dookreślając pewne kwestie. Iwona jest tu pewnego rodzaju chłopcem do bicia. Wycofana, ukryta przed wzrokiem, ciągle jest wspominana, wokół niej dzieje się akcja, a jednak praktycznie się nie udziela. Nie staje w swojej obronie prawie przez cały spektakl. Zmienia się to dopiero w ostatniej scenie, gdy swoim protestem wypada z zaklętego kręgu przemocy.
Na scenie przewija się sporo bohaterów, ale w zasadzie żaden z nich nie budzi naszej sympatii. W stosunku do Iwony odczuwamy natomiast litość. Z niewygodą obserwujemy, jak po raz kolejny jest mordowana i poddawana licznym aktom przemocy słownej. A my możemy tylko patrzeć. Obecność Iwony, choć niewidocznej, przeszkadza bohaterom, budzi w nich wyrzuty sumienia i własne demony, o których próbują zapomnieć. Razem z Iwoną i my stajemy się uczestnikami zamkniętego kręgu i na swój sposób czekamy, aż to się skończy. Z ulgą oddychamy więc, gdy Iwona buntuje się przeciw zastanej rzeczywistości i mówi – dość.
Pod kątem aktorstwa trudno tej sztuce cokolwiek zarzucić, plusem jest również muzyka grana na żywo. Gombrowiczowski absurd również jest tu obecny, ale w nieco innej formie. Jeśli gotowi jesteście na nieco dyskomfortu i bezradności, sztuka ma szansę poruszyć Was do głębi.
Autor recenzji: Monika Matura
Tytuł: Iwona, księżniczka Burgunda
Autor: Witold Gombrowicz
Teatr: Teatr Ludowy w Krakowie
Reżyser: Cezary Tomaszewski
Dramaturgia: Aldona Kopkiewicz
Obsada: Beata Schimscheiner, Jan Nosal, Katarzyna Tlałka, Paweł Kumięga, Maciej Namysło, Wojciech Lato, Anna Pijanowska, Patrycja Durska, Karolina Stefańska, Jacek Wojciechowski, Jagoda Pietruszkówna, Robert Ratuszny, Przemysław Winnicki (gościnnie)
Premiera: 06.06.2021