Z jedną z najpopularniejszych polskich pisarek – Magdaleną Majcher, rozmawiamy m.in. o jej nowej książce: „Najgorszy dom”, głównej bohaterce tej powieści oraz piwie z Namysłowa.
Niebawem będzie miała premierę Twoja najnowsza powieść – „Najgorszy dom”. Jestem w gronie tych szczęśliwców, którzy mogli zapoznać się z nią wcześniej. I nie będę ukrywała – jestem pod jej ogromnym wrażeniem i jestem przekonana, że większość czytelników będzie wyrażało podobną opinię do mojej. Gratuluję kolejnej świetniej książki. Zdradzisz nam, jak zrodził się pomysł na tę powieść?
Dziękuję, bardzo cieszy mnie pozytywny odbiór tej powieści. Inspiracją do napisania „Najgorszego domu” był… jeden z projektów okładki do „Mocnej więzi”. Mieliśmy z wydawcą dwie naprawdę dobre okładki i wybór nie należał do łatwych. Kiedy już w końcu udało się wybrać, powiedziałam „słuchajcie, ale tę drugą okładkę mi zostawcie, ja napiszę do niej książkę”. Koniec końców ten projekt nie został wykorzystany, bo chcieliśmy, aby okładka „Najgorszego domu” była utrzymana w podobnym stylu co przy pozostałych książkach, ale zdecydowanie przysłużył się mojej wenie twórczej. A fabułę wymyśliłam, usypiając syna. (śmiech)
Bardzo mnie ciekawi, czy główna bohaterka Łucja Buchta to postać fikcyjna czy wzorowana na prawdziwej osobie?
Łucja w stu procentach powstała w mojej głowie, ale ma sporo ze mnie. Chyba najwięcej z moich bohaterek. Ja też jestem dobrze funkcjonującą w społeczeństwie furiatką. (śmiech) Uwielbiam tę bohaterkę, jest bardzo charakterystyczna i myślę, że ją się albo kocha, albo nienawidzi. Trudno przejść obok niej obojętnie.
Perfekcjonizm i nerwica natręctw to cechy charakterystyczne Łucji. Dlaczego akurat takie przymioty u tej bohaterki?
Bo ja jestem perfekcjonistką i chciałam na jej przykładzie pokazać, jak trudno się żyje z takim zafiksowaniem. Oczywiście, perfekcjonizm może być wadą albo zaletą, jeśli umie się nad nim panować. Ja wciąż uczę się tego, aby nie wymagać od siebie za dużo i nie próbować stale przeskakiwać samej siebie, bo to rodzi frustrację. Tę frustrację czuje też Łucja. A skąd nerwica natręctw? Pasowało mi to do tej bohaterki. Moja redaktor prowadząca, Ewa Orzeszek-Szmytko, z którą uwielbiam pracować i która wiele dobrego zrobiła dla tej książki, po lekturze pierwszej wersji zasugerowała mi, żebym jeszcze bardziej podkręciła tę postać. Natręctwa i kompulsje od razu wydały mi się idealnym pomysłem.
Czy prywatna detektyw Łucja Buchta powróci jeszcze na stronach Twoich powieści?
Mam wstępny pomysł na kolejną powieść obyczajowo-kryminalną z Łucją Buchtą w roli głównej, bo uważam, że ta postać ma naprawdę spory potencjał, ale na tym etapie jeszcze nic nie mogę obiecać. Teraz pracuję nad kolejną książką z gatunku true crime. Jeśli Łucja powróci, to w niezależnej powieści, niebędącej ścisłą kontynuacją „Najgorszego domu”. To byłoby zupełnie inne śledztwo, w zupełnie innym miejscu.
Porozmawiajmy teraz o innym bohaterze. Maciek – partner idealny czy desperat walczący o związek, którego w rzeczywistości nie ma?
Nie uważam, że jest desperatem. Z pewnością dla kogoś innego, mógłby być partnerem idealnym, ale Łucja ma zupełnie inne priorytety w życiu. Nie chce wychodzić za mąż i zakładać rodziny, a do tego zmierza Maciek. Nie ta osoba, nie ten czas, nie to miejsce, ale nie skreślałabym Maćka jako mężczyzny. To naprawdę fajny facet, ma poukładane w głowie, tylko najwyraźniej nie trafił na właściwą kobietę.
Przejdźmy teraz do bardziej przyziemnych tematów. Jak uważasz, w którym momencie człowiek staje się dorosły?
Niektórzy nigdy nie dochodzą do takiego etapu. Dla mnie synonimem dorosłości jest niezależność. Możemy mówić o dojrzałości, kiedy nie potrzebujemy drugiego człowieka, który rozwiązałby za nas nasze problemy. Oczywiście, dobrze jest mieć u boku kogoś, kto będzie nam towarzyszył w kryzysach, wesprze dobrym słowem i tak po prostu będzie, ale nie możemy od nikogo oczekiwać, że weźmie na siebie odpowiedzialność za nasze życie. Na tym polega dorosłość – że jeśli, dla przykładu, wzięliśmy w banku kredyt i mamy problemy z jego spłatą, nie wymagamy od innych, żeby zrobili to za nas, tylko szukamy możliwości, środków, dogadujemy się z bankiem, odbieramy telefony z windykacji. Albo jeżeli tkwimy w niesatysfakcjonującym związku, potrafimy odejść, a nie czekamy, aż ta druga osoba podejmie taką decyzję. Dorosłość polega na umiejętności podejmowania decyzji.
Czytając książki zawsze zaznaczam kolorowymi zakładkami fragmenty, które mnie w jakiś sposób zaciekawiły i o których chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej. Gdybyś miała w kieszeni 50 zł i znalazłabyś się w obcym mieście – na co byś je wydała?
Na pewno zrobiłabym coś szalonego, jak Łucja. (śmiech) To zresztą jeden z moich ulubionych cytatów z książki: „Kiedy przyjechała do stolicy, miała w kieszeni niecałe pięćdziesiąt złotych. Powinna była wydać te pieniądze na coś pożyteczniejszego, choćby na jedzenie, ale pomyślała, że co to za różnica, czy umrze z głodu dziś, czy jutro – i kupiła bilet na taras widokowy”. Ja chyba skorzystałabym z opcji dwa w jednym i zamówiłabym obiad w jakiejś restauracji z fenomenalnym widokiem na miasto!
Słynny test MultiSelect – rozwiązywałaś czy na potrzeby tej książki trochę o nim poczytałaś?
Życie pod jednym dachem z mundurowym wiąże się z tym, że ja po prostu wiem o policji i w ogóle służbach o wiele więcej niż przeciętny obywatel. (śmiech) Pewne rzeczy, które mogłyby być dla kogoś innego pewnym novum, dla mnie są naturalne. Obudzona w środku nocy wyrecytowałabym, jak szczegółowo wygląda rekrutacja do policji, jakie są możliwości awansu oraz po kolei wymieniłabym wszystkie stopnie służbowe. Wiem więcej też o postępowaniach czy śledztwach, bo po prostu obracam się w tym środowisku.
Moda na boyfriendy – hit czy kit?
Ja jestem zadeklarowaną miłośniczką sukienek. Spodnie wkładam przy dobrych wiatrach może z dwa razy w roku, więc trudno mi się ustosunkować!
Czy są książki, do których wracasz?
Rozumiem, skąd to pytanie, ale akurat tego Łucja nie odziedziczyła po autorce! Ja jestem z frakcji, która pyta „po co czytać książkę, której treść się zna?”, dlatego nie znoszę prac redakcyjnych, bo wtedy jestem zmuszona czytać coś, co już nie dość że przeczytałam, to jeszcze napisałam, a to wyższy stopień wtajemniczenia. Łucja ma po mnie natomiast fascynację „Ósmym życiem (dla Brilki)”. To jedna z trzech najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu. Pozostałe to „Mistrz i Małgorzata” oraz seria o Harrym Potterze, którą na potrzeby tej rozmowy potraktujmy jako jedną książkę.
Na zakończenie – czy Magdalena Majcher pije piwo z Namysłowa?
Nie! Dla mnie istnieje tylko jedno piwo – Żywiec! Ale w Namysłowie byłam kiedyś na spotkaniu autorskim i tak mi się spodobało, że postanowiłam wysłać Łucję właśnie do tego miasta.
Rozmawiała: Anna Joanna Brzezińska
Zdjęcia: Julia Knap