Na pierwszą premierę sezonu 2022/2023, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie wybrał „Znachora” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza w reżyserii Jakuba Roszkowskiego. To tytuł, który mimo upływu lat ma nadal sporo fanów i to wśród widzów w różnym wieku. Duża w tym zasługa zapewne telewizji, która często emituje film. A jak przedstawia się krakowska adaptacja?
Pewnie większość z nas kojarzy fabułę „Znachora”. Oto znany warszawski chirurg, który jest prawdziwą gwiazdą w lekarskim świecie, traci pamięć po tym, jak zostaje napadnięty. Od tej pory błąka się po różnych miejscach, aż trafia do pewnej wsi, w której osiada i leczy ludzi. I tak też przedstawia się linia fabularna w spektaklu. Twórcy postanowili jednak nieco odświeżyć nie tyle wersję fabularną, co estetyczną utworu.
Przestrzeń spektaklu stanowią ruchome platformy, które symbolizują określone przestrzenie. Mamy więc salę szpitalną, w której prof. Wilczur dokonuje zadziwiających operacji, dom Prokopów z portretem Matki Boskiej Ostrobramskiej w otoczeniu licznych kul, które zostawili tam ozdrowieńcy. Jest i sklepik, w którym sprzedaje Marysia, a na półkach znajdują się liczne, kolorowe Maryjki. Przestrzenie te dzięki swojej mobilności płynnie się ze sobą przenikają.
Jeśli chodzi o postaci, to zdarza się, że jeden aktor odgrywa kilku bohaterów. Błyszczy zwłaszcza Maciej Jackowski, grający główną rolę – Rafała Wilczura / Antoniego Kosiby, w niczym nie ustępuje mu również Anna Tomaszewska w roli Prokopowej i gospodyni. Lekarz Pawlicki (Tomasz Augustynowicz) lekko przerysowany i komiczny, śmieszy swym zachowaniem. Z kolei Marysia (Alina Szczegielniak) ubrana cała na różowo w futerko i krótką spódniczkę, pozostała tą samą dziewczyną, która próbuje przeciwstawić się panującym konwenansom. W podobnej konwencji przedstawiony został jej ukochany. Ubrany w różową marynarkę Leszek (Adam Wietrzyński), który niechętnie zsiada z motoru.
Sporym smaczkiem jest muzyka wykonywana na żywo. Mowa tutaj o aranżacjach na trąbkę, kontrabas i perkusję, oraz odśpiewanych piosenkach. Z jednej strony stanowi ona tło dla fabuły, z drugiej śpiewane na żywo piosenki mają w pewien sposób dopełnić to, co dzieje się na scenie.
Ta adaptacja być może nie przypadnie do gustu osobom, które w teatrze cenią sobie klasykę. Jest ona bowiem w pewien sposób uwspółcześniona. Nie jest to jednak reinterpretacja jakoś bardzo burząca ten świat, do którego się przyzwyczailiśmy. „Znachor” wyreżyserowany przez Jerzego Hoffmana z główną rolą Jerzego Bińczyckiego, momentami bawił, ale i wzruszał. W tej adaptacji wzruszeń jest mniej, za to humor pojawia się dość często. Przez co sceny, które dla całej fabuły wydają się dość istotne, jak przemiana Leszka Czyńskiego i jego chęć popełnienia samobójstwa, czy ostatnia, kluczowa scena z ujawnieniem tożsamości Wilczura, nie wybrzmiewają. Przez co spektakl traci nieco. Rozumiem jednak, że czas nagli i niektóre wątki musiały zostać po prostu w sferze niedopowiedzianej. Mimo to spektaklowi nie brakuje wyrazistości.
Mierzenie się z klasyką nie jest łatwe. Jakubowi Roszkowskiemu ta sztuka jednak udała się całkiem zgrabnie. Nie postawił on na kopiowanie znanych form, a reinterpretację z małą dawką absurdu i kiczu. Róż i złoto występują tu wyjątkowo często. W przypadku krakowskiego „Znachora” trudno mówić o rewolucji i dobrze. W warstwie tekstowej to bowiem wierna adaptacja. Jednak autorzy wiele razy puszczają nam oczko i bawią się konwencją. Z tego powodu istnieje spore prawdopodobieństwo, że spektakl spodoba się zarówno młodym widzom, jak i wiernym fanom powieści czy filmu.
Autorka recenzji: Monika Matura
Tytuł: Znachor
Autor: Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Adaptacja i reżyseria: Jakub Roszkowski
Obsada: Maciej Jackowski, Marta Konarska, Katarzyna Zawiślak-Dolny / Alina Szczegielniak, Anna Tomaszewska / Lidia Bogaczówna, Mateusz Bierut / Adam Wietrzyński, Dominik Stroka / Mateusz Janicki, Tomasz Augustynowicz, Wojciech Skibiński, Anna Syrbu,