Kilka dni temu miała premierę w Polsce książka pt. „Furia” Alexa Michaelidesa, która została uznana za najbardziej wyczekiwany tytuł na całym świecie. Jak można było przypuszczać, bestseller New York Timesa zbiera niesamowicie pozytywne opinie również i na naszym rynku wydawniczym. Popularni polscy autorzy kryminałów i thrillerów zachwycają się „Furią” i zachęcają swoich fanów do jej przeczytania. Choć nie znam wcześniejszych książek tego autora, to dałam się skusić tym namowom W książce tej jest wszystko co uwielbiam: grecka wyspa, teatr i tajemnicze morderstwo… Tak więc szansa, że powieść ta pochłonie mnie bez reszty, a tytułowa furia zawładnie mną była naprawdę ogromna. Jednak czy tak się stało?
Była gwiazda filmowa Lana Farrar zmęczona kapryśną londyńską pogodą zaprasza rodzinę i najbliższych przyjaciół na weekend na swoją prywatną grecką wyspę Aurę, znajdującą się w pobliżu Mykonos. Chce, by spędzili wspólnie czas na dobrej zabawie przy greckim winie i jedzeniu, z dużą ilością śmiechu i pozytywnej energii, z dala od dużego miasta i przytłaczającej codzienności. Jednakże, jak można się domyślić, nic z jej planów nie wyszło…
Muszę przyznać, że od samego początku zaskoczyła mnie struktura książki. Została ona podzielona na akty, niczym w klasycznym teatrze. „Furia” to historia przedstawiona w 5 aktach. Nie brakuje tu zwrotów akcji, emocji, namiętności, ale również i odrobiny nudy. Ci, którzy liczą na zawrotne tempo, mocno się rozczarują. Raczej jest greckie „siga-siga”. Mamy tu morderstwo i siedmiu bohaterów, których furia (dziki i nieprzewidywalny wiatr) uwięziła na pięknej greckiej wyspie. Każdy z nich ma doskonały motyw i kiepskie alibi. Kto z nich zabił? Czy to wydarzyło się naprawdę, czy może to była tylko gra? O tym może nam powiedzieć tylko narrator…
Elliot – narrator, scenarzysta, a zarazem jeden z głównych bohaterów tej opowieści zwraca się do nas bezpośrednio. Zaprasza nas do baru, polewa drinka i opowiada. Jednakże przedstawia historię na swoich zasadach. Choć zapewnia, że będzie obiektywny, to raczej nie można mu ufać tak do końca. Pewne fragmenty historii pomija, inne niemiłosiernie przedłuża. Coś tam wymyśla, czegoś nie dopowiada. Od samego początku stara się grać na naszych emocjach i zarazem próbuje wybadać granice naszej cierpliwości. Uczciwie muszę przyznać, że momentami mocno mnie irytował, a chwilami przynudzał straszliwie. Przez taki typ narracji napięcie budowane przez autora gdzieś uciekało, a opowiadana historia traciła intensywność.
„Furia” bez wątpienia jest powieścią oryginalną, jednakże mnie nie zachwyciła, fragmentami wręcz była mocno przewidywalna. Z kolei zakończenie absolutnie mnie nie zaskoczyło. Warto jednak podkreślić, że mamy tu bohaterów pełnych negatywnych emocji, skrywających wiele tajemnic, co czyni ich ciekawymi, choć momentami irytującymi.
Trzeba zaznaczyć, że „Furia” to nie tylko historia morderstwa, to także opowieść o marzeniach, namiętnościach, zazdrości i ludzkich słabościach. Mamy tu intrygujący wątek trudnego dzieciństwa i jego wpływu na tożsamość człowieka, tego, co w dorosłym życiu wybiera, jakimi wartościami się kieruje oraz co go definiuje.
Choć osobiście nie rozumiem zachwytów nad tą książką, to myślę, że warto ją zabrać ze sobą na weekend, czy wakacje na greckiej wyspie. Może przy kieliszku greckiego wina, gdzieś w ruinach, przy podmuchach ciepłego wiatru, powieść ta będzie zupełnie inaczej odebrana. Oby tylko nie szalała wtedy furia.
Autor recenzji: Anna Joanna Brzezińska
Tytuł: Furia
Autor: Alex Michaelides
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery: 27.03.2024
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.