Spektakl „Czerwone i czarne” w reżyserii Bartosza Szydłowskiego, wystawiany w Teatrze Łaźnia Nowa, to adaptacja powieści Stendhala. Historia ambitnego Juliana Sorela, który próbuje wspiąć się po drabinie społecznej, w tej inscenizacji nabiera nowych znaczeń, kładąc nacisk na jednostkę uwikłaną w tryby nie w pełni zależnych od niej zdarzeń, których pada ofiarą.
XIX-wieczna powieść Stendhala trafiła niegdyś na Indeks Ksiąg Zakazanych. Dzisiaj już nie szokuje, ale nadal budzi ciekawość. Bohaterem spektaklu i powieści jest Julian Sorel, syn cieśli, który próbuje wspiąć się po drabinie awansu społecznego. Kończy się to jednak dla niego fiaskiem i wiemy o tym w zasadzie od początku spektaklu. Centralnym punktem przedstawienia staje się bowiem próba odpowiedzi na pytanie o to, kto odpowiada za śmierć Sorela.
Przez cały czas trwania spektaklu obserwujemy, zza szklanego akwarium, przesłuchania poszczególnych osób, które miały z Sorelem kontakt. Widzimy na telebimie twarz przesłuchiwanych, ich mimikę. Słyszymy ich odpowiedzi na zadawane pytania. Julian Sorel w zasadzie niewiele mówi tu własnymi ustami. To z zeznań świadków dowiadujemy się o jego niedoszłej drodze do kapłaństwa, wejściu w dobrze sytuowane rodziny, romansach i w końcu karze, która go spotkała. Z tych klocków spróbujemy ułożyć opowieść i zastanowić się, czy jego śmierć to przypadek, a może ukartowana intryga.

Tematyka zdaje się być poważna. W końcu chodzi o życie człowieka. Co jakiś czas rozbija ją jednak element humorystyczny w postaci quasi operowego komentatora (Paweł Smagała). Przyjaciela Sorela, który stwierdza, że radził mu założenie wspólnego biznesu. Gdyby go posłuchał, wszystko mogłoby się inaczej skończyć, ale czy na pewno? Spektakl oddaje główne wątki powieści, ukazując miłosne perypetie Juliana, jego relacje z panią de Rênal i Matyldą de La Mole, a także brutalne realia społecznych podziałów. Julian, uwięziony między pragnieniem romantycznej miłości a realiami, staje się symbolem człowieka uwikłanego w świat pełen hipokryzji.
„Czerwone i czarne” ogląda się z dużą przyjemnością. Duża w tym zasługa dynamiki spektaklu i aktorstwa! A to drugie jest tu na najwyższym poziomie! Próżno kogokolwiek wyróżnić, bo wszyscy błyszczą. Aktorski kunszt w czystej postaci!
Jeśli zaś chodzi o scenografię, to ustawione w centralnym punkcie sali przeszklenie, za którym siedzą przesłuchiwane postaci, to ciekawy zabieg. Eleganckie złoto-czerwone krzesła i sofa oraz gra świateł, która skąpała w czerwonej poświecie scenę, sprawiają, że wszystko jest spójne. Wraz ze strojami przenosi nas na chwilę do XIX wiecznej Francji. Nastroju dopełnia muzyka, współczesne, nieco elektroniczne brzmienia kontrastują z XIX-wiecznym kontekstem, ale jednocześnie podkreślają uniwersalność opowieści. Oświetlenie, dynamiczne i zmieniające się w rytm akcji, dodatkowo wzmacnia dramaturgię scen.

Jego droga pełna jest moralnych dylematów, romansów i politycznych intryg, co czyni opowieść niezwykle aktualną nawet w dzisiejszych czasach.
Spektakl nie daje prostych odpowiedzi – raczej odsłania paradoksy i niemożność jednoznacznej oceny postaci. Sam Julian staje się symbolem tych, którzy nie pasują do systemu i płacą za to najwyższą cenę. Nie ma tu jednak łatwego moralizowania – każda postać przedstawia własną wersję prawdy, a publiczność zostaje z pytaniem: czy Sorel zginął, bo był winny, czy dlatego, że nie pasował?
Autorka recenzji: Monika Matura
Tytuł: Czerwone i czarne
Reżyseria: Bartosz Szydłowski
Adaptacja: Krzysztof Szekalski
Scenografia, kostiumy i reżyseria światła: Małgorzata Szydłowska
Dramaturgia: Krzysztof Szekalski, Małgorzata Szydłowska
Muzyka: Dominik Strycharski
Występują: Śledczy – Tomasz Talerzak; Śledcza – Barbara Jonak; Julian Sorel – Vitalik Havryla; Ksiądz Chelan, Biskup – Wojciech Skibiński; Pani de Renal – Marta Zięba; Pan de Renal – Maciej Jackowski; Pan de la Mole – Błażej Wójcik; Matylda – Olga Wojtkowiak; Ksiądz Pirard – Tomasz Augustynowicz; Ojciec (w projekcji) – Jerzy Światłoń; Valenod – Grzegorz Łukawski; Eliza – Nina Batovska; Norbert – Adam Borysowicz; Fouque – Paweł Smagała
Na podstawie powieści Stendhala w tłumaczeniu Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości: Teatru Łaźnia Nowa