Dziewictwo potrafi być chlubą, z którą rozprawiamy się dopiero pod wpływem najprawdziwszej miłości, prezentem, którym obdarowujemy ukochaną osobę w ferworze pierwszego miłosnego uniesienia. Częściej jednak pozostaje niezręcznością, która – niczym kula u nogi – rujnuje życie towarzyskie i skutecznie obniża poczucie własnej wartości. Zwłaszcza gdy ma się 21 lat na karku, a wszyscy wokół są aktywni seksualne.
Ellie jest zdolną i pracowitą studentką college’u. Zasadniczo niczym nie różni się od swoich rówieśniczek. Ma jedną tylko zgryzotę, z którą pragnie jak najprędzej się uporać. Jest dziewicą. Nie może znieść faktu, że nie jest jej dane dzielić z dziewczętami typowo babskich rozmów o facetach i erotycznych igraszkach. Niemiłosiernie wstydzi się swojego stanu panieńskiego, który ukrywa przed znajomymi, coraz bardziej oddalając się od nich.
Książka jest przezabawna. I choć traktuje o seksualności i mierzy się z nią w sposób totalnie współczesny i liberalny, nie bombarduje czytelnika sprośnością i nachalną erotyką – jak to się dzieje w przypadku trylogii o Greyu czy serii After. Nie ociera się również „Dziewica” o banał oraz infantylność. Epatuje humorem, który wypływa z faktycznych rozterek młodych dziewcząt. A rozterki te kręcą się wokół pielęgnacji miejsc intymnych, wizyt w sex-shopach i aptekach, gdy chce się kupić prezerwatywy, a nie do końca ma się o nich pojęcie. Bohaterka „Dziewicy” może być każdą z nas. Odzwierciedla bolączki przeciętnej młodej kobiety, która jeszcze nie poznała życia seksualnego, jest świadoma swojego ciała na tyle, że zdaje sobie sprawę z jego atutów i niedoskonałości, testując przy tym najdziwniejsze techniki jego pielęgnacji byle tylko przypodobać się lubemu. Książka przełamuje seksualne tabu, częstuje nas historiami o rodzinnych melanżach, poszukiwaniu przez młodych ludzi ścieżek kariery, ich przyjacielskich niesnaskach i perypetiach. To publikacja dla młodych czytelniczek, które z powodzeniem mogą odnaleźć w Ellie swoje odbicie. Nieco starsze również mogą się podczas lektury bawić jak najlepiej. Dla mnie samej czas spędzony z „Dziewicą” był naprawdę udany, choć z bohaterką niewiele mnie już łączy.
I jeszcze jedno, w żadnym wypadku „Dziewica” nie gloryfikuje rozwiązłości. Pozostawia raczej czytelników z przekonaniem, że wszystko ma swoje miejsce i czas. I nie warto gorączkować się, by cokolwiek w tej materii zmienić.
Recenzowała: Dominika Makowska
Radhika Sanghani, „Dziewica”, Grupa Wydawnicza Foksal