Ulica Nadbrzeżna” i „Cudowny Czwartek” noblisty Johna Steinbecka, jedna z najnowszych propozycji wydawnictwa Prószyński i S-ka, to idealna lektura na okres świąteczno-noworoczny. Obydwie powieści niosą potężny ładunek ciepła i wiary w świat, a nazwisko autora gwarantuje literacką przygodę na najwyższym poziomie.
„Ulica Nadbrzeżna” i „Cudowny czwartek”, mimo, iż napisane ponad pół wieku temu, ani trochę nie straciły na aktualności. Obydwie powieści trudno właściwie nazwać powieściami; są to raczej zbiory krótkich, poetyckich opowiadań, których osią jest położona w biednej dzielnicy miasta Monterey ulica Nadbrzeżna, a bohaterami jej mieszkańcy. Fabuła nie gra tu najważniejszej roli. Autor wędruje ulicą, szkicując historie i perypetie żyjących na niej ludzi z charakterystycznym dla siebie ciepłem, humorem i ironią. A jest co opisywać, gdyż ulicy Nadbrzeżnej nie zamieszkują przeciętni amerykańscy obywatele z przełomu lat 40-stych i 50-tych, tylko biedota i margines społeczeństwa. Steinbeck jednak przewrotnie odwraca role – właśnie ci ludzie, którzy uważani są powszechnie za życiowych nieudaczników, pod jego piórem stają się zwycięzcami, ostoją człowieczeństwa i normalności w coraz bardziej zwariowanym świecie. Grupa włóczęgów, którzy są menelami, a jednocześnie mędrcami, panny z domu publicznego, zachowujące się jak wspaniale wychowane damy czy Doktor – człowiek wyjątkowo inteligentny i przenikający ludzkie dusze, ale zarazem żywiący niezdrową miłość do piwa to tylko nieliczne przykłady z całej galerii barwnych, nieodmiennie budzących sympatię i uśmiech na twarzy postaci.
Steinbeck potrafi o nich wspaniale opowiadać. W jego prozie, nasyconej poetyckimi obrazami, jak w soczewce skupia się życie – tak proste i zwyczajne, a jednocześnie cudowne i magiczne. Jego bohaterowie, jak wszyscy ludzie, borykają się z cierpieniem, odrzuceniem, samotnością i własnymi słabościami, nad którymi autor pochyla się z życzliwym współczuciem i optymizmem, przez co opowieść nabiera niezwykle krzepiącego ciepła.
Pięćdziesiąt lat temu, gdy powieści po raz pierwszy ukazały się w druku, krytycy nie byli zachwyceni. Zarzucali Steinbeckowi zbytni sentymentalizm, prostotę w złym tego słowa znaczeniu i ogólny upadek formy. Może i mieli trochę racji. Ale przecież każdy z nas potrzebuje czasem zanurzyć się w niemal baśniowy świat, chce się przekonać, że ludzie nie są tacy źli i uwierzyć, że za niedługo również na naszej ulicy nastąpi Cudowny Czwartek.