Prawie pół roku od premiery, a na spektakl ciągną tłumy… Łaźnia Nowa znów przeżywa oblężenie. Już samo dotarcie na salę to już istne wejście smoka… Czy warto było? Dla takich aktorów – warto.
Wcielający się w rolę Bruce’a Lee ujmujący swoim zachowaniem i taktem Jan Peszek, przystojny i dobrze prezentujący się bez koszulki Błażej Peszek, czy wcielający się w rolę reżysera Tymon Tymanski to tylko nieliczni… sala zapełniona jest, bowiem mistrzami kung-fu prezentującymi swoje umiejętności na castingu do filmu: „Enter the Polish Dragon”. Każdy z przybyłych pokazuje, co potrafi. Jedni postawili na sztuki walki, inni na kreatywność. Jegomość w różowych spodenkach prezentuje swoje umiejętności wokalne śpiewając piosenkę Franka Kimono – „King Bruce Lee Karate Mistrz”, radośnie przy tym pląsając po scenie…
Ja w klubie disco mogę robić wszystko
Wyciągam damy spod opieki mamy
I małolaty spod opieki taty
Na bramce stoję, nikogo się nie boję
Ja jestem „King Bruce Lee Karate Mistrz”
Gdy trzeba będzie ja ciebie obronię
Znam parę chwytów, ciałem zasłonię
Ciosy karate ćwiczyłem z bratem
Ja jestem „King Bruce Lee Karate Mistrz”
Na castingu pojawia się Jan Peszek i od razu dostaje główną rolę. Opanowanie, skupienie i wytrwałość godne mistrza… Szkoda tylko, że tak niewiele elementów wschodnich sztuk walki… Stworzona przez Jana Peszka postać Bruce’a Lee jest dwuznaczna, z jednej strony prześmiewcze zachowania: drobne kroczki, przedrzeźnianie mimiki wielkiego mistrza kung-fu łączy się z podkreślanym co jakiś czas opanowaniem i siłą charakteru.
Spektakl to nie tylko sztuka o walce, to nie tylko sama walka, to sztuka walki, a może walka o sztukę? Sztuka wysoka miesza się z popkulturą, wielkie ikony kultury z postaciami groteskowymi takimi jak ślimak ninja… na dodatek scena erotyczna w tanim stylu w basenie z dmuchanymi lalkami… gra przerywana wyświetlanymi na dużym ekranie fragmentami relacji z pobytu Jana i Błażeja Peszków w Chinach… Każde z osobna lekko zadziwia, razem może nie każdego zachwyca, ale na pewno bawi i robi duże wrażenie. Kolejny obowiązkowy punkt na kulturalnej mapie Krakowa…