Urok zwykłego kundla wpatrującego się w dal swoimi mądrymi, pełnymi ciepła oczami. Piękno drobnego motyla spijającego nektar z więdnącego kwiatu. Widoki nierzadkie, przypuszczalnie zbyt już pospolite i mało oryginalne. Być może właśnie dlatego uparcie odrzucamy te obrazy zanurzając się w świecie własnych iluzji nie potrafiąc docenić jaki „Fajny jest ten świat”!
Czasem to, co banalne pod wpływem czyjejś pasji, chęci tworzenia potrafi zamienić się w niezwykłe zjawisko. Są ludzie, którzy potrafią umiejętnie wydobyć z codziennych widoków iskrę magii. Krakowska fotografka Beata Sulikowska ma dar pokazywania innym tego, czego oni sami nie dostrzegają. Jej fotografie obrazują codzienność widzianą z innej, słonecznej strony. Do końca grudnia w Nowohuckim Centrum Kultury można oglądać jej wystawę fotograficzną zatytułowaną „Fajny jest ten świat”. Szukający mocnych wrażeń trafią pod zły adres. Nie znajdą tam bowiem szokujących, ekspresjonistycznych, czy nienaturalnych fotografii. Żadnego fałszu, żadnej sztuczności. Ot zwykła rzeczywistość.
Oglądając tą codzienną, a jednocześnie niecodzienną wystawę uśmiech nie znikał z mojej twarzy. „Tak właśnie jest” – co rusz cisnęło się na usta. Nie raz zdążyło mi się widzieć rezolutne kury całą gromadą okupujące psią miskę, albo koński pysk rozwarty w szczerym uśmiechu, czy krowę z upodobaniem pokazującą wielki język. Ale na tych fotografiach te same pozy uchwycono z wyjątkową wprawą, nadając im głęboki wymiar. Żywa, pogodna kolorystyka sprawia, że zarówno konie, jak i krowy, psy, koty, a nawet starszy pan w wełnianym, góralskim sweterku prezentuje się na prawdę niecodziennie. Jak widać proza życia, fotografowana z zaskoczenia, obserwowana cierpliwie i bardzo wnikliwie potrafi zachwycać (przynajmniej mnie) bardziej niż współczesne interaktywne instalacje.
Tematem prac Beaty Sulikowskiej jest przyroda. Zwierzęta, owady, prości ludzie. Takie obiekty są uznawane dziś za dość pospolite i banalne. Fotografowie omijają je szerokim łukiem bojąc się, że nie będą w stanie zaskoczyć i zaciekawić widzów, ale nie autorka tej wystawy. Ona pragnie zaskakiwać czymś, co już dawno przestało dziwić.
Niewątpliwie cel został osiągnięty. Myślę, że nie tylko na mojej twarzy zagościł uśmiech. Może zamiast szukać nowych, nieznanych, zaskakujących tematów wystarczy rozejrzeć się wokół siebie i uczynić znane nieznanym? Piękno jest wszędzie, ale sztuką jest je odkryć, utrwalić i docenić. Niedowiarków i smutasów zapraszam do Nowohuckiego Centrum Kultury, gdzie nawet krowy zarażają uśmiechem!