Nigdy wcześniej nie zetknęłam się z publiczną dyskusją sztuki na temat apostazji. Niemniej zawsze niezwykle intrygujące były dla mnie motywy osób, które decydują się na jawne i formalne odrzucenie wiary chrześcijańskiej, a co za tym idzie odłączenie się od kościoła. W Polsce, gdzie ponad 90% osób uważa się za katolików, takie drastyczne posunięcie wzbudza niemałe emocje i podobnie, równie gorącą dyskusję. Dzięki projektowi Piotra Ratajczaka, który powstał w ramach Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia, miałam przyjemność usłyszeć zbiorowe wypowiedzi aktorów odtwarzających autentyczne akty apostazji.
Scena jest blisko widza, niemal czuję oddech aktorów, gdy opowiadają swoje historie. Przechodzą mnie ciarki podniecenia i zaciekawienia. Czuję się, jakbym uczestniczyła w zbiorowej spowiedzi lub, gdyby ktoś mówił mi o swych najintymniejszych przeżyciach. Przestrzeń stylizowana jest na kościół, mamy kościelne ławki, mszalne dzwonki oraz ołtarz z pustym tabernakulum. Poznaję kolejnych bohaterów oraz motywy, jakimi się kierowali podczas podejmowania decyzji o odejściu od Kościoła. Wszystko wydaje się logiczne i sensowne. Przecież każdy ma prawo decydować o tym, czy jego nazwisko ma być zapisane w księgach parafialnych. Ale czy o to właśnie chodzi?
Na pewno są odważni, szczególnie jeżeli decydują się na akt apostazji mieszkając na zapadłej wsi. Nie chcą tkwić w czymś, co jest pustym, powtarzalnym rytuałem będącym składnikiem kultury i tradycji, a nie czymś transcendentnym. Po co udawać i tkwić w czymś nieprawdziwym?
A jakie są ich motywy?
Jasiek z Jasienicy będąc ministrantem nabawił się nerwicy eklezjogennej, która wywołuje u niego stany lekowe i nie pozwala normalnie funkcjonować. Dlatego Jasiek musi omijać szerokim łukiem kościoły oraz nauczanie z nich płynące. Marek z Andrychowa prowadzi walkę z zakłamaniem kościoła i moherowymi beretami na czele, co staje się później głośnym wydarzeniem medialnym, robiącym z Marka gwiazdę. Celebrytka, która opowiada o tym, jak była wykorzystywana przez księdza-pedofila, a zaraz potem organizuje akt masowej apostazji na firmowej imprezie, mówiąc o sobie, że jest bogiem. Pobożna dziewczyna, zaangażowana w chrześcijańskie wydarzenia (spotkania młodzieży, pielgrzymki, koncerty) dowiaduje się, że jest dzieckiem z „próbówki”, nieakceptowanym przez miejscowego księdza błędem natury. Młody kleryk oddany służbie kościołowi, nie przechodzi próby czystości. Lekarka pracująca na dziecięcym oddziale onkologii, dla rodziców chorujących dzieci staje się bogiem, sama nie wierzy w jego istnienie.
Czy rzeczywiście każda z tych osób dokonuje aktu apostazji? Ja nie znajduję w przytoczonych historiach motywów do odrzucenia wiary. Owszem, znajduję mnóstwo zarzutów kierowanych w stronę instytucji kościelnej, katolickiej mentalności, bezrefleksyjności wierzących, pustej obrzędowości, zaściankowości kleru oraz braku wyobraźni katolików. Puste tabernakulum interpretuję jako symbol nieobecności Boga. Zatem spektakl nie jest wymierzony przeciwko wierze lecz anachronicznej instytucji i problemom, jakie jej dotykają. Ratajczyk uwypukla naszą bezsilność, małostkowość, zagubienie i przede wszystkim zupełny brak refleksji nad tym, co jest istotą Kościoła. Czy o mojej wierze ma decydować bezduszny i ograniczony ksiądz? Czy moją wiarę ma podważyć śmierć, której jestem świadkiem? Czy moja wiara zależy od tego czy jestem dzieckiem in vitro? Czy moja wiara zależy od tego ile zarabiam? Na te pytania odpowiedź znają ludzie naprawdę wierzący.
„Niewierni” to ciekawa propozycja, poruszającą niezwykle ważne tematy, dotykające najważniejszych sfer życia człowieka. Jest świadectwem ludzkich zmagań, dylematów, postaw, a nade wszystko kondycji człowieka we współczesnym świecie.
Recenzowała Magdalena Es
„Niewierni” Reżyseria: Piotr Ratajczak
Teatr Łaźnia Nowa