Cierpliwość: najtrudniejsza forma rozpaczy.
Julian Tuwim
Biały królik… kicający po korytarzu w jednym z warszawskich bloków. Puszysty przyjaciel dziewczyny z szafy. Brzmi jak z Alicji w Krainie Czarów? Trochę tak jest mimo, że ani beztroskiej dziewczynki, ani jej bajkowego świata tu nie znajdziecie.
Jest za to szara codzienność. Jacek (Piotr Głowacki), doskonały web designer (nie wiadomo czy doskonałość zawdzięcza talentowi czy urokowi osobistemu) dostaje wciąż nowe, dobrze płatne zlecenia. Pracuje w domu, głównie dlatego, że opiekuje się swoim bratem Tomkiem (Wojciech Mecwaldowski), u którego wykryto postępującego guza mózgu. Któregoś dnia, musi pilnie pojechać do miasta i zostawia brata pod opieką sąsiadki, nie jak zwykle pani Kowalskiej, a u Magdy (Magdalena Różańska) – młodej dziewczyny, która mieszka naprzeciwko. Znajomość tych dwojga przeradza się w uczucie, może dlatego, że oboje mają swój własny świat. On, pełen cierpienia i strachu. Ona, kolorowych, pięknych wizji, zapewnionych narkotycznymi sesjami. Rzeczywistość, którą razem tworzą, nie ma nic wspólnego ze światem ludzi przygnębionych, samotnych, czy wykluczonych społecznie. Wręcz przeciwnie, jest bezpieczną przestrzenią, w której spełniają się wszystkie marzenia.
Dziewczyna z szafy to powiem świeżego powietrza w polskiej kinematografii. Film w sposób nieoczywisty opowiada o cierpliwości, próbie zrozumienia, rozpaczy. Jest niesamowicie plastyczny przede wszystkim dzięki kreacji drugiej, równoległej rzeczywistości. Zdjęcia Arkadiusza Tomiaka w pełni oddają oniryczną atmosferę dusz głównych bohaterów. Wojciech Mecwaldowski zaskakuje aktorsko, szczególnie tych, którzy znają go z dość przeciętnych komedii. Debiutująca Magdalena Różańska dotrzymuje mu kroku. Wycofana, zamknięta, znudzona – świetnie kreuję swoją postać.
Sam reżyser, Bodo Kox, po raz pierwszy w mainstreamowym filmie, czuje się zaskakująco dobrze. W końcu większy budżet to większe możliwości. A podobno diabeł tkwi w szczegółach… Tu szczegółem jest gatunek. Misz-masz komedii z ludzką tragedią nie do końca się sprawdza. Niedostosowane do sytuacji dialogi, zamiast śmieszyć dają poczucie absurdu. A miało być tak pięknie. Polski film o sztuce cierpliwości i zrozumienia miałby dużą szansę by wyjść z głębi szafy!
/A.Gałczyńska/
Film obejrzałam dzięki uprzejmości kina ARS.