Dwa lata po arcymistrzowskim „Rozstaniu” (2011), które między innymi zdobyło aż trzy nagrody na festiwalu w Berlinie, irańczyk Asghar Farhadi powrócił z kolejną produkcją, która z pewnością dorównuje tej pierwszej pod wszelkimi względami. Potwierdził tym samym opinię krytyków, iż jest jednym z najwybitniejszych twórców kina współczesnego, nie bojącym się podejmować tematy przykre, niewygodne, przemilczane i trudne.
Film rozpoczyna się powrotem Ahmada do Paryża, gdzie podpisać ma on papiery rozwodowe, by raz na zawsze zakończyć związek z Marie, która, jak się okazuje, poznała mężczyznę i jej obecnego partnera – właściciela pralni Samira. Ta zaprasza go do swojego domu, którego mieszkańców cechują, jak się z biegiem akcji okazuje, tajemnice i doświadczenia z przeszłości, których nikt nie mógł się spodziewać (zarówno bohaterowie, jak i widzowie). Obecność i ciekawość Ahmada spowoduje, iż z pozoru ułożone życie Marie, jej partnera i ich dzieci (z innych związków) skomplikuję się w sposób niewyobrażalny.
„Przeszłość” („Le passé”) próbuje odpowiedzieć równolegle na wiele pytań: co tak naprawdę przyczyniło się do samobójstwa żony Samira? Czym jest miłość i jak wiele jest ona w stanie znieść i wybaczyć? Czy możliwy jest powrót do ukochanej osoby po ciężkich przeżyciach? I czy można rozpocząć zupełnie nowe życie, gdy nadal tak wiele łączy nas z przeszłością?. W filmie nie brakuje również mistrzowskich wręcz zdjęć (Mahmood Kalari) a najbardziej zapadają w pamięć powtarzające się sekwencje obserwowania mówiącej osoby zza szyby, symbolizujące choćby to, iż każdy z nas ma w sobie przestrzeń, do której nikt nie ma dostępu, skrywane tajemnice i pytania, na które nie zaznał odpowiedzi – tak, jak właśnie bohaterowie filmu.
Asghar Farhadi po raz kolejny nie idzie na kompromis i tak jak w „Rozstaniu” – pokazuje, jak wiele odcieni szarości cechuje życie każdego z nas. Oraz jak nieskuteczna potrafi czasem być chęć wymazania przeszłości. Najbardziej fascynujące w jego twórczości jest jednak to, iż mimo, że filmy które tworzy opowiadają dosyć podobne historie, każdy ze światów bohaterów rządzi się swoimi prawami, i to właśnie ograniczona wiedza na temat rzeczywistości innych powoduje narastanie napięcia i niejasności. Wszystko co wiedzieliśmy kilka minut wczesniej, zostaje zakwestionowane, a fabuła wkracza w coraz to nowe rejony, z jeszcze większą ilością zagadek. Z ekranu wprost bije aura narastającego niepokoju, niczym w piewszorzędnym, greckim dramacie. Tym razem jednak nie doznajemy catharsis, lecz pozostawieni zostajemy z pytaniem, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Film został obejrzany dzięki uprzejmości Kina ARS.
Aneta Błachewicz