Kolejny świetny film Woodego Allena. Fabuła została osadzona w San Francisco, choć i tym razem na chwilę zawitamy w Nowym Jorku. Poznajemy bogatych nowojorczyków, mieszkańców Upper East Side żyjących w luksusie i przepychu. Jasmin i Hal zdają się mieć wszystko: ogromny majątek, miłość, przyjaciół. Jak się jednak szybko okazuje, wszystko w przeciągu jednej chwili staje się fikcją.
Jasmin zostaje zmuszona do wyjazdu do San Francisco i zamieszkania ze swoją przybraną siostrą. Spłukana do reszty musi odnaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości. W warunkach dalekich od tych, do których zdążyła przywyknąć.
Jak zwykle Woody Allen zgromadził imponującą obsadę. Niezwykła, nieszablonowa, wybitna Cate Blanchett zachwyciła mnie bez reszty. Od dawna jestem fanką jej talentu, eteryczności i inteligencji. Połączenie ekscentrycznego acz genialnego Woody’ego Allena i tej australijskiej gwiazdy kina nie mogło zakończyć się fiaskiem. Obok Cate swój kunszt aktorski prezentują: Alec Baldwin, Sally Hawkins, Bobby Cannavale, Peter Sarsgaard, Andrew Dice Clay, Louis C.K., Alden Ehrenreich, i inni.
Woody Allen ciekawie zbudował strukturę filmu, ujawniając prawdę stopniowo i w niewielkich dawkach, tak że widz nie może oderwać wzroku od projekcji. W moim odczuciu Allen jest niezwykłym dramaturgiem, wyjątkowym w swej profesji, mającym, jako nieliczny z branży, tak silny wpływ na popkulturę. Postaci, które tworzy są nieszablonowe, wielowymiarowe i zawsze niezwykle ciekawe. Jasmine jest szalenie zawiłą postacią. Jej sytuacja, jak i cała formuła filmu jest skomplikowana, ponieważ Jasmin jest skomplikowanym narratorem. Jest ona przepełniona żalem i wyrzutami sumienia. A jeśli gromadzisz w sobie tak wiele silnych negatywnych emocji najlepiej jest poradzić sobie przez zmierzenie się z rzeczywistością, na co nie zdecydowała się Jasmine. Podjęła krucjatę udawania przed całym światem, że problem nie istnieje i wszystko jest takie samo jak przed laty. Jasmine nie akceptuje prawdy. Wierzy, że musi kłamać, musi udawać, aby móc żyć i „być sobą”., czyli tą iluzją kobiety, którą stworzyła we własnym umyśle. Ciekawym aspektem tej postaci, jest fakt, iż Jasmin zaczyna kwestionować „prawdę” po tym jak dowiaduje się o zdradach jej męża. To powoduje, że zaczyna poddawać pod wątpliwość, czy cokolwiek w jej życiu było prawdziwe. Dochodzi wówczas do silnych zaburzeń osobowościowych, w wyniku których Jasmin decyduje się na ucieczkę w świat fantazji, zamiast przyjęcia rzeczywistości takiej jaka jest. Jest to zatem postać tragiczna, skołowana, zamknięta w świecie iluzji. Szaleństwo głównej bohaterki potęgowane było nie tylko przez iluzoryczność kreowanego przez nią świata, ale również silne nadużywanie alkoholu i tabletek. To oderwanie od rzeczywistości towarzyszy Jasmine od pierwszych klatek filmowych, aż po ostatnie.
Jasmin na pewno nie jest bohaterką, którą widz uwielbia od początku do końca filmu. Jak na wielowymiarową postać przystało, Jasmin łączy w sobie cechy pozytywne i negatywne. To od nas, widzów, zależy czy zrozumiemy pobudki tej chorej kobiety, czy też uznamy ją za szaloną i zepsutą. Przy mojej własnej ocenie Jasmin, brałam pod uwagę wiele czynników. Po pierwsze została ona adoptowana jako mała dziewczynka nigdy nie poznawszy swoich biologicznych rodziców. Nie mając zatem nici powiązania ze swymi korzeniami, od samego początku jest skazana na dywagacje na temat swojego jestestwa. Po drugie, jako już dorosła kobieta zmienia imię. Porzuca imię Jeanette i staje się Jasmin – kobietą piękną, elegancką, wykształconą, znajdującą się na samym przedzie nowojorskiej śmietanki towarzyskiej. Od samego początku zatem mamy do czynienia z postacią zagubioną i oderwaną od rzeczywistości. Jasmin sama stała się swoim katem, nie zezwalając samej sobie na spadek z drabiny społecznej i rozpoczęcie normalnego życia zgodnego ze swym statusem majątkowym. Pogrążona w ciągłej gonitwie za dobrobytem, wpada w coraz to nowe sidła kłamstwa. A taka gonitwa nie może zakończyć się happy endem.
Blue Jasmin
Gatunek: dramat
Scenariusz i reżyseria: Woody Allen
Film zobaczyłam dzięki uprzejmości Krakowskiego Centrum Kinowego ARS.
recenzowała Monika Cholewa