W niedzielę w Hali Ocynowni ArcelorMital wybrzmiała muzyka Witolda Lutosławkiego, zarówno w wersji analogowej, jak i seta didżejskiego. W zeszłym roku podjęli się tego zadania artyści tacy jak Skalpel, DJ Vadim, Grasscut, King Cannibal i DJ Food. Podczas tej odsłony zaś duet z Wrocławia rozpoczął i zakończył wieczór z Polish Icons 2.0. Obok niego na scenie pojawili się w kolejności: Oneohtrix Point Never, Emika, Mira Calix oraz Clark. Na scenie towarzyszyła im AUKSO Orchestry pod batutą Marka Mosia. Wszyscy oni zmierzyli się z dwoma utworami polskiego kompozytora: Preludiami i fugą oraz Muzyką żałobną.
Skalpel wprowadził nas w świat rytmicznego, mrocznego trip-hopu, precyzyjnie pociągnięcia hipnotyzowały nas, miejscami wyłaniał się dźwięk skrzypiec. Artyści zremiksowali bowiem Chain Reaction – i tak też najlepiej można by sprecyzować ich set – dźwięki zapętłały się bowiem, eteryczność i ambient elektronicznych chórków mieszała się zaś z odgłosami przypominąjce te pękającej bryły lodowej.
[imagebrowser id=119]
Potem usłyszeliśmy muzykę Witolda Lutosławskiego w wersji oryginalnej, wygraną przez AUKSO Orchestry. Niepokój, przeczucie nadchodzącej katastrofy wymieszane z czułymi tonami – z pewnością mieszane uczucia towarzyszyły dramatycznie brzmiącym dźwiękom instrumentów, muzyków zas mistrzowsko poprowadził w tej walce Marek Moś.
W kolejne części koncertu Polish Icons 2. usłyszeliśmy dużą dawkę ambientu, wygranego przez Oneohtrix Point Never.
[imagebrowser id=124]
Następnie na scenie dumnie wkroczyła Emika, cała w czerni, z okularami na twarzy. Blask reflektorów wydawał się zbyt jasny w porównaniu z dźwiękami jej interpretacji Fugi, które otaczały publiczność podczas jej występu. Melodyjny, mroczny odgłos bębna, zdecydowanie spokojniejszy niż ten podczas występu pierwszych artystów, przypominał nam o tym, co czeka nas zimą tego roku – najniższe temperatury od stu lat. Na dodatek, jej pozbawiona mimiki twarz hipnotyzowała słuchaczy równie intensywnie co muzyczny set artystki.
[imagebrowser id=120]
Najbardziej eksperymentalny okazał się jednak występ Miry Calix. Ta bowiem bardziej podążała ścieżkami Witolda Lutosłaskiego: posłużyły jej do tego nie tylko sample, ale również elektroniczny bęben czy grzechotki. Odgłosy które towarzyszyły jej występowi i wygrywaniu utworu Muzyka pogrzebowa. Prolog , przypominały wybuch wulkanu: dźwięk lawy wydobywającej się z głębokich i odległych czeluści ziemi, choć przecież „tylko” z głośników.
[imagebrowser id=121]
Tuż po artystce z Wielkiej Brytani, na scenę wkroczył jej rodak Clark. I on podtrzymał duszny, mroczny nastrój, posługując się dronem, elektronicznymi skrzypcami, i charakterystycznymi samplami, które można rozpoznać i usłyszeć na każdej z jego płyt. Podczas zremiksowanej wersji Muzyki żałobnej. Apogeum – Epilogu, mnie zabrakło też ambientu i noise-u.
[imagebrowser id=122]
Wieczór ten został zwieńczony ponownym wkroczeniem na scenę orkiestry, po której wstąpił wspomniany już wcześniej duet Skalpel.
[imagebrowser id=123]
Tak też zakończył się kolejny, jedenasty już festiwal Sacrum Profanum. Z pewnością ten najbardziej eksperymentalny i urozmaicony pod względem rodzajów ekspresji, jakie zaprezentowali artyści. Oby w przyszłym roku przyniósł on równie wiele fascynujących doznań.
Aneta Błachewicz
Aleksandra Dąbrowska