W piątek, w krakowskim klubie Fabryka do wspólnej fali rąk zaprosił nas Grubson z zespołem Sanepid. O dobrą zabawę i rozgrzanie publiczności zadbał zespół ParExcellence. Chłopaki z Podhala zaprezentowali swoje nowe kawałki oraz przybliżyli nam klimat miejsca, w którym się wychowali. Skorup, tak brzmi pseudonim muzyka, który również jako support wystąpił podczas piątkowej imprezy. Pomagał mu przy tym dj Hobbit, który sprawił, że wszystkie ręce poszły w górę.
Światła gasną, widać podniesione ręce i słychać lekko zachrypnięty głos. Z chmury dymu na scenie wyłaniają się dwie postacie w białych fartuchach. Każdy z nas z niecierpliwością oczekiwał na ten moment. Publiczność zaczęła podskakiwać, śpiewać i wykrzykiwać Grubson! Ludzi było coraz więcej, na szczęście miejsca starczyło dla wszystkich. „Złota Kula”, „Naprawimy to” oraz „Na szczycie” to tylko część utworów, po których moje ciało przeszedł dreszcz. Grubson wraz z Sanepidem sprawili, że tłum zamienił się w jedną wielką rodzinę. Kulminacyjny moment nadszedł na końcu koncertu. Światła, muzyka oraz bit były najmocniejsze a Grubson celował w nas wielkim karabinem, z którego strzelał chmurą dymu.
Nazywanie piątkowego wydarzenia jedynie koncertem to zdecydowanie za mało. To było jedno wielkie show, podczas którego artysta wyszedł do swojego tłumu i się z nim zjednoczył. Dawno nie widziałam tak profesjonalnie przygotowanego występu. Ukłon w stronę organizatorów, którzy zadbali o porządek w klubie i zaprosili tak dobrą obsadę.