Pod koniec lat 50-tych XX wieku kilka islandzkich trawlerów, czyli statków do połowu ryb, doświadczyło nawałnicy na Oceanie Atlantyckim u wybrzeży Nowej Funlandii. Dramatyczna walka rybaków z żywiołem, by ocalić statek, złowione pożywienie i przede wszystkim życie swoje i swoich kompanów, zainspirowały autora do stworzenia dynamicznej, czasem okrutnej, ale i wzruszającej opowieści „Sztormowych ptaków”. Książka autorstwa Einara Kárasona ukazała się nakładem wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Czym są sztormowe ptaki? Z lektury dowiedziałam się, że to mewy, które na morzu symbolizują spokój – koniec sztormu, zapowiedź dobrej pogody. Te ptaki to dla rybaków posłańcy nadziei na powrót do domu. Dla mieszkańców Islandii lat 50-tych połów ryb morskich to tradycyjny sposób zarobku i zdobycia pożywienia. Otoczeni wielką wodą, od urodzenia są z nią oswajani; wielu mężczyzn decyduje się na pracę na statku, do obróbki ryb lub w kuchni, a w miarę zdobycia doświadczenia zostają kapitanami statku czy radiotelegrafistami. Zostawiają rodziny na wiele tygodni i pływają, często bez znaku życia czy śmierci. Wydaje się, że rybołówstwo Islandczycy mają we krwi; skłania ich do tego położenie kraju, dieta bogata w mięso i tłuszcz rybi, a także przyzwyczajenie do ekstremalnych warunków: surowy klimat, krajobraz pełen otwartej przestrzeni, wierzchołki wulkanów niczym wysokie fale na burzliwym ocenie. Podróż przez Islandię to pokonywanie kilometrów pustkowi, z majaczącymi od czasu do czasu niczym samotne wyspy osadami przy strumieniach wodospadów i stadami owiec przypominającymi białe wierzchołki gór lodowych. Piękna podróż. Jednak pracy na statku daleko do turystycznych wojaży w poszukiwaniu wielorybów, snucia morskich opowieści lub islandzkich sag pod niebem z zorzy polarnej.
„Sztormowe ptaki” to także członkowie załogi. Płyną w morze zupełnie nieświadomi, czy tym razem to oni będą ofiarami żywiołu. Nie chcą być trzeźwi, bo pokażą w ten sposób słabość i strach.
Pierwsze dni na statku oddaje fragment: „Zeszli oni do nadbudówki, ściągnęli sztormiaki i wodery w szatni, przemieścili się do mesy, gdzie dostali kawy, chleba oraz innego jadła przygotowanego przez kuków, po czym przez jakiś czas palili w milczeniu, niewiele się odzywając, albowiem czuli nienaturalne ruchy trawlera – inne niż te, do których przywykli” (tłum. Jacek Godek). Kárason z dobrą znajomością rzeczy opisuje statek pod względem technicznym, posługuje się profesjonalnymi i „branżowymi” określeniami, stara się wyjaśnić każde zjawisko, zmianę, wydarzenie. Koncentruje się na opisie ciężkiej fizycznej pracy, kiedy nadchodzi burza i statek skuwa lód. Pokazuje życie pod pokładem, przy ciepłym posiłku lub odpoczynek w brudnej kajucie. Nie brak w książce również psychologicznych rysów postaci, szczególnie skrajnych momentach, podczas nawałnicy. Wielu marynarzy skupia się na wysiłku, by odsunąć myśl o klęsce i śmierci pod wodą. Najważniejsze, by nie poddać się i współpracować, jednak niektórzy dostają drgawek i gorączki, odchodzą od zmysłów, tracą przytomność. Walka o przetrwanie jest wygrana dopiero wtedy, gdy ze statku widać już w oddali języki lodowców, kominy wulkanów i czarne plaże Islandii.
Pełna emocji relacja z samego centrum morskiego sztormu gdzieś na Atlantyku, oparta na prawdziwych wydarzeniach. Pisana prostym, przejrzystym językiem i pozostawiająca przestrzeń do refleksji. To książka upamiętniająca odważnych ludzi, których morze pociąga, nosi i wyżywia.
Emilia Kwapniewska
Autor książki: Einar Kárason
Tytuł: „Sztormowe ptaki”
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019